Nie dość ,że Misia nie żyje to i od jakiegoś czasu przyłączyły się inne problemy.
Jak to w życiu bywa...
Zawsze coś się dzieje.
Łykanie leków nie pomogło,
bo rozwiązanie i tak nie zależy ode mnie,
a sprawa typu życie albo śmierć .
Tym razem o chorobę nie chodzi.
Co było w mojej mocy to zrobiłam,
logika nie pomagała,
pocieszanie ,że wszystko będzie dobrze też nie pomogło...
Co tu zrobić ?
Wiosna jest, jest, ogródek stoi i czeka...
Jak się wzięłam za kopanie tych 6 grządek tak na oko,
a pierwszy raz ziemia kopana,
to we dwójkę skopaliśmy w godzinę,
bo A. się przyłączył nic się nie odzywając tak na wszelki wypadek,
bo gołym okiem było widać ,że muszę, muszę coś przeorać....
O dziwo pomogło i zrobiło mi się spokojniej i lepiej,
co prawda w nocy mięśnie zesztywniały, no bo kto robi takie zrywy bez rozgrzewki,
ale pomogło na nerwy i psychikę.
Polecam ostry wysiłek fizyczny na nerwy i kłopoty...
Z ostatniej chwili:
Bardzo ciekawy wpis
http://elkiblog.pl/index.php/morion-potezny-czasem-bardzo-czarny-a-czasem-tylko-dymny-moja-teoria-osobista/
Nie mogłam tylko zamieścić komentarza nie wiem dlaczego ??
kontakt z ziemią jest bardzo pomocny...
OdpowiedzUsuńSwego czasu na rozładowanie miałam jeden sposób - szalony galop i skoki przez przeszkody. Świetnie mi to robiło, a i moje konisko się raz za czasu bardziej poruszało.
OdpowiedzUsuńObecnie oddaję się w wir gruntownego sprzątania...
Zostawiłam Ci meila :)
Bardzo ciekawy artykuł ten który podlinkowałaś!!!
UsuńNie ma meila ??
UsuńPosłałam jeszcze raz. Jak coś może spam sprawdz. Może on go zjadł :)
UsuńJa dzisiaj kopalam 4 godziny, po czym padlam bez ruchu na lozko i lezalam 2 godziny. A niby taka silna jestem. Sliczne grzadeczki Wam wyszly.
OdpowiedzUsuńTo stara prawda, ze na klopoty duchowe trzeba sie sponiewierac fizycznie. Ja chyba tylko dzieki temu jakos przezylam swoje problemy, bo zmeczona nie mialam sily za duzo rozmyslac.
OdpowiedzUsuńKrysiu, wiesz na pewno, ze jestesmy wszyscy z Toba. Trzymaj sie! ♥
Czasami właśnie praca pomaga na problemy. Zajęcie umysłu czymś zupełnie innym. Bardzo Ci współczuję. Miło było tu wchodzić i zawsze bił z wpisów tutaj taki promyczek słońca, dobroci. Jestem z Tobą całym sercem i mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Czas goi rany. Pozdrawiam serdecznie i przesyłam wsparcie- może takie wirtualne, ale szczere i prawdziwe. Madzia.
OdpowiedzUsuńO tak, coś w tym jest, że jak boli dusza to mięśnie powinny jeszcze bardziej żeby dusza odetchnęła. Trzymaj się i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńczy u Ciebie koty natychmiast rozkładają się na świeżo skopane grządki? u nas nie tylko Kiciul ale i sąsiedzka Megi leżeli z wyraźnym zadowoleniem na świeżo posianej rzodkiewce i były oburzone, gdy przyszłam z konewką
OdpowiedzUsuńtrzymaj się!
Bardzo dobry sposób.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńmi takie kopanie ogródka ale i inna praca fizyczna zawsze pomagała na złe samopoczucie, też miałem zakwasy i ciężko było się później poruszać ale samopoczucie się poprawiało, w tym roku i ja jestem już po kopaniu ogródka
OdpowiedzUsuńOd lat wiadomo, że wszelka działalność "ręczna" jest najlepszym lekarstwem na wszelkie zmartwienia i smutki.Ciągle to praktykuję.Krysiu - nawet najdłuższa żmija mija.
OdpowiedzUsuńMiłego,:)
Gratuluję działania!!!:) Widać to konieczna konieczność była, i bardzo dobrze, że tak pomogło:) Ciesze się, że Ci choć troszku lepiej:) Ja też gdy wezmę się za fizyczną pracę to mi lżej na duchu:) Serdecznie Cię Krysiu tulę:***
OdpowiedzUsuńnajważniejsze że pomaga.
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twój komentarz w spamie nie wiem czemu, to już drugi raz coś takiego się zdarza muszę sprawdzać i spam w takim razie.
OdpowiedzUsuńKrysiu fajne grządki na pewno dadzą dużo radości.
Ciepło i mocno ♥
Dobrze, że pomogło mi też pomaga wysiłek na zły nastrój, szczególnie jeśli polega on na kontakcie z ziemią, albo na spacerach ze zwierzętami - one też łagodzą obyczaje, ale Ty na pewno Wiesz o tym najlepiej! Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńBede banalna - czas...
OdpowiedzUsuńOn jest swietnym lekarzem i pomocnikiem.
Tez jestem z gatunku dzialajacych.
Polecam kwiaty na rabatce - ciesza moje oko najbardziej :)
Dbaj o siebie:)
Buziaki
Ładnie Wam wyszło...Zapraszam do siebie, parę arów czeka...;o)
OdpowiedzUsuńNa bolączki szczególnie ta duchowe ruch jak najbardziej. Ja swego czasu włóczyłam się z psem kilometrami nad Odrą, czasem płakałam.oczywiście płaczu nie polecam. Wysyłam promyk do serduszka Gosia z Wrocławia
OdpowiedzUsuńRuch jest świetny na wiele bolączek.. ja ostatnio dużo "przetrawiam" przy maszynie :)
OdpowiedzUsuńzawsze warto się na czymś "wyładować" :)
OdpowiedzUsuńJa też polecam włóczenie się z psem- akurat nad Wisłą i mnie dobrze robi oglądanie wyścigów kolarskich i szydełkowanie/ robienie na drutach/ rysowanie... :-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na nerwy najlepszy potężny wysiłek fizyczny :) Mam nadzieję, że wszytko się ułoży Krysiu, niestety tak to jakoś jest, że jak zaczyna się dziać źle, to często na kilku frontach :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się cieplutko!
Także obstaję za wysiłkiem, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOgród, to terapia na wszystko! Nie tylko koi nerwy, człowiek staje się szczęśliwym! Wiem co poczułaś:) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńUwielbiam odstresowywać się na łonie natury, w swoim ogrodzie:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRobię to samo co Ty ,Krysiu w ciężkich chwilach. Idę na działkę i albo pracuję do upocenia albo po prostu gapię sie na zieleń.takie obcowanie z naturą to najlepsza terapia .Pozdrawiam najcieplej!
OdpowiedzUsuńTo samo robiłam po stracie Tufika. To działa .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOstry wysiłek fizyczny wspaniale działa na psychikę, stosuję ten lek od lat. Pozdrawiam Krysiu.
OdpowiedzUsuńPraca w ogrodzie pomaga zapomnieć o zmartwieniach.Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńWpis zalinkowany tutaj we wpisie rzeczywiście bardzo interesujacy, dzięki za podrzucenie tego.
OdpowiedzUsuńA co do sameg wpisu - hm, cóż można powiedzieć? Też miałam w życiu taki trudny czas, kiedy to niby tabletki miały mi pomagać. No niestety, mogły jedynie wpłynać nieznacznie na moje zachowanie, na mój nastrój. Ale to nie zmienia faktu, że mój problem pozostaje, nie rozwiąże się sam.
O rany:((( Trzymaj się jakoś:( Wysiłek pomaga rzeczywiście, bo spalasz kortyzol.
OdpowiedzUsuńMnie z takiej złości ratuje pływanie, i to takie pływanie do upadłego, w tę i z powrotem.
OdpowiedzUsuńAle odkryłam to dopiero w zeszłym roku, szkoda że tak późno.
I jeszcze uciekanie do przyrody mnie relaksuje, do lasu, nad jezioro...byle ptaszki ćwierkały i było zielono.
Na wszelkie złości i smutki najlepsza jest rozmowa. Najlepiej z kimś bliskim lub ze specjalistą. Nic nam nie zastąpi szczerej rozmowy twarzą w twarz z drugim człowiekiem.
OdpowiedzUsuń