I to jest koniec historii choroby Misi.
Stan stabilny ...
Choroba przewlekła.
Misia żyje i miewa się na tyle dobrze,
jak dobrze może czuć się kot w jej sytuacji.
Choroba przewlekła.
Będziemy dalej szukać i zastanawiać się,
Już bez paniki z mojej strony.
Oswoiłam się z jej choroba.
Ja i pan Doktor Krzysztof Mazur będziemy o nią dbać jak najlepiej do samego końca.
Dlaczego opisywałam historię jej choroby ?
Najpierw wydawało mi się, że ona prędko wyzdrowieje..
A potem panika i strach jak ją ratować...
W takich sytuacjach trzymanie kciuków
i wsparcie choćby z daleka
daje wiele, bo nie nie czuje się człowiek sam,
kiedy czasami nie wiadomo co robić.
Potrzebne też było dla mnie,
by ocenić sytuację realnie
i może jej historia choroby przyda się też komuś.
a ja się popłakałam... u nas też powolne odchodzenie ♥Maciusia♥, tym mocniej trzymam kciuki za ♥Misię♥ Twoja opowieść i jej odchodzeniu przekonała mnie, że dobrze postąpiłam nie męcząc go bardziej. Jest chory, ale spokojny, szczęśliwy bo w domu. I tak niech sobie powolutku żyją te nasze słoneczka, ile im jest pisane.. Pozdrawiam Cię serdecznie! Głaski dla Misi ♥
Dziękuję Wam
za rady, trzymanie kciuków i komentarze.
Może to one pomogły najwięcej w walce o Misię? :-)
Zdjęcie z Facebook,
Z ostatniej chwili :
Przepraszam wszystkich, nie chciałam straszyć tytułem,
jakoś tak wyszło...??
Pomyślałam tylko ,że nie będę pisać i straszyć ,że jest źle...
Masz racje, swiadomosc ze czlowiek nie jrst sam bardzo pomaga!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam goraco!
Sama doswiadczylam mocy blogowego wsparcia, wiem ile ono daje. To potega.
OdpowiedzUsuńSzczerze mowiac az mnie zmrozilo, kiedy przeczytalam tytul, balam sie zajrzec. Ty potrafisz straszyc, Krysiu.
Dobre myśli, nawet te lecące z drugiego końca świata potrafią zdziałać cuda a człowiekowi dać moc. Nadal je ślę dla Was i wierzę, że Misia będzie jeszcze częstą główną bohaterką blogowych wpisów u Ciebie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOMG... aż mi się serce ścisnęło... Jaki koniec?! Misia będzie sobie jeszcze żyła, a Ty będziesz jej to życie umilała... Trzymam kciuki, żeby to było jak najdłużej. Jesteś dzielna i mądra ;) Ściskam!
OdpowiedzUsuńCałym sercem jestem z Misią.
OdpowiedzUsuńMisiu....dasz radę..głaski....
OdpowiedzUsuńChoroba przewlekła - może trwać i trwać, a Misia bedzie żyła pod Waszą opieką. Weź mojego Rycha - przewlekła niewydolność trzustki. Kilku doktorów juz postawiło krzyżyk na kocie. A my z z doktorem Szczęsnym z Pasłęka postawiliśmy go na łapki. Chory będzie zawsze, czasem puszcza "mokre bąki", ale żyje.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło i zdrowo
Asia
Znam bardzo dobrze Pana Doktora Szczęsnego.
UsuńBardzo go lubię i cenię.
Też kiedyś jak mieszkałam w Bogaczewie leczyłam u niego koty.
Misia jak przyszła do mnie od razu w pierwszy dzień pojechałam do niego.
Też ją leczył na początku naszej znajomości.
Zamarłam po przeczytaniu tytułu.
OdpowiedzUsuńDalej będę trzymac kciuki
Buziaki
Zamarłam po przeczytaniu tytułu.
OdpowiedzUsuńDalej będę trzymac kciuki
Buziaki
Misia i tak jest szczęśliwa, bo ma dom i kochających ludzi :)
OdpowiedzUsuńno to jeszcze nie koniec, ufff, duzo sil dla was!
OdpowiedzUsuńKochana Krysiu:) Przytulam cieplutko:***** i życzę zdrówka!!!:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze że Misia jest w domu, wśród swoich kochających ludzi i ma dobrą opiekę- dużo sił Wam życzę i oby jak najdłużej była jeszcze z Nami :*
OdpowiedzUsuńMocno trzymam kciuki za Misie. A właściwie trzymamy - ja i moja kotka. Choroba przewlekła, no ale może da się to jakoś załagodzić. Może jeszcze coś można zrobić. Nigdy nie jest tak, żeby nadzieja umierała. Oj tytuł notki naprawdę mógł przerazić, ale po przeczytaniu już wszystko staje się dla czytelnika jasne.
OdpowiedzUsuńTylko wiosna słońce lato niech przyjdą a Misiunia odżyje wierzę w to. Jeśli dojdzie do wniosku ze już czas to odejdzie, mądra jest i najważniejsze ma Ciebie. ♥
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Misia osiągnęła jakąś stabilność. Najważniejsze, że jest z Wami i wie, że ją kochacie.
OdpowiedzUsuńp.s.Ja zaczęłam wędrówki do lekarza z moją suczką, Bawareczką. Ale u mnie jest nadzieja, na razie sama jej daję zastrzyki z antybiotykiem ( mieszkam na wsi, za daleko do lekarza) i widzę, że z każdym dniem jest weselsza. Ech te nasze zwierzaczki!
Buziak.
Po przeczytaniu tytułu, aż mnie zamurowało.
OdpowiedzUsuńAle... Dobrze, że stan się ustabilizował :)))
Życzę Wam wielu słonecznych dni :*
tak, tytuł mnie mocno wystraszył! Na szczęście stan Misi jest stabilny. Tyle o nią walczysz, cały czas trzymam kciuki! Oby pożyła sobie w spokoju tyle, ile jest jej dane :) Nawet z przewlekłą chorobą można długo i w miarę szczęśliwie żyć!
OdpowiedzUsuńKrysiu,dobrze zrobiłaś pisząc o Misi. Przecież między innymi po to jesteśmy,żeby się wspierać w trudnych chwilach. Dałaś piękny przykład wielkiego serca,ofiarności i miłości. Misia to wie i docenia. Oby była z Tobą jak najdłuzej. Trzymamy kciuki i pazurki.
UsuńMój królik żył półtora roku po ciężkim zapaleniu mózgu i potem miałam żal do wetów że nie powiedzieli mi wprost że on jest tylko zaleczony i może w każdej chwili odejść. Potem się okazało że tej choroby nie można wyleczyć a ja tak myślałam. Ale króliki to oddzielny rozdział, one są bardzo chorowite :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że Misia jest stabilna :)
OdpowiedzUsuńJa w nocy z poniedziałku na wtorek zawiozłam moja sunię do Kliniki. Musiała zostać na obserwacji, bo zemdlała. Myśleliśmy, że to już koniec, ale serduszko podjęło pracę :) Dziś już jest w domku, też już nie wyzdrowieje, ale jesteśmy razem :)
Bądź dobrej myśli Krysiu:)
OdpowiedzUsuńKrysiu, stworzyłaś Misi dom pełen miłości.
OdpowiedzUsuńOna to cały czas czuje.
Tulę Cię.
Pozdrawiam serdecznie:)
ślę dobrą energię.
OdpowiedzUsuńTo tak jak z ludźmi. Skoro wiadomo co dolega można nauczyć się z tym żyć. Buziaki Krysiu I trzymam kciuki dalej :)
OdpowiedzUsuńkciuków nie puszczamy, a Ty masz ogromne serce!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś tak zatytułować posta? Prawie zawału dostałam:( Dobrze, że Misia w stanie stabilnym. Oby jednak jej się jeszcze poprawiło.
OdpowiedzUsuńPogłaski dla malutkiej kruszynki:)