Zaczęły się ciężkie dni...
Jesteśmy na wsi , daleko od miasta, ratujemy oczko, Czekolada
do transporterka, do samochodu, do weta , narkoza, ratunek , narkoza , ratunek
, narkoza, ratunek, stanęły nerki ,ratujemy nerki ,
nie ratujemy oka, lato, wysoka temperatura, horror, gangrena, zapalenie idzie do mózgu …piątek po południu…znikąd pomocy…
nie ratujemy oka, lato, wysoka temperatura, horror, gangrena, zapalenie idzie do mózgu …piątek po południu…znikąd pomocy…
Piszę do doktora Garncarza , odpisuje błyskawicznie , co
podać, sobota , nie ma weta , proszę o ratunek znajomą wetkę, przyjeżdża ,ratujemy kota, leki, kroplówki, leki, kroplówki, leki, karmię ze strzykawki, leki , trwa to ok tygodnia , w ciągłym strachu czy przeżyje...przeżył, nerki ruszyły...
Dlaczego weci nie wiedzą ,że persom nie podaje się się ot tak sobie narkozy?
Persy mają szczególnie wrażliwe nerki , ale dowiedziałam się o tym za późno.
Zawsze przy mnie
Ratowałam mu życie, a on pięknie pozwalał się ratować.
Na wszystko się zgadzał bez oporów . Cudowny kot do
ratowania…
Tak zaprzyjaźniliśmy się i pokochali na śmierć i życie …
Czekoladka został na stałe u mnie.
Nie ma jednego oczka.
Od początku pobytu źle reagował na aparat fotograficzny,a teraz już zupełnie go nie lubi...nie zmuszam go do pozowania...
Zdjęcia po chorobie rok maj 2008 ...
Zawsze ze mną
Zawsze koło mnie
kocisko super, może ten brak oczka go tak oniesmiela do aparatu.. ja na początku pozwalałam zwierzakom obwąchać sprzęt a nawet go poślinić czy delikatnie podgryzać (duże czarne to i klika to zwierz ma prawo się bać)
OdpowiedzUsuńMoże ma jakieś złe doświadczenia ...
UsuńPomimo braku oczka i tak jest śliczny i uroczy kotuś :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
I tak jest kochany :-)
UsuńPozdrawiam
Czekoladka pasowałby do mojego stadka:)))))))) jeden bez ogona,drugi ze sztywną nóżką:)))pieknie sie nim opiekowałas//choć tego stresu nie zazdroszczę!!!!....dlatego tak bardzo cie kocha:))))..z wzajemnością...ja miałam kiedyś kotka,kóry do nas przyszedł....za zadne skarby go nie chciałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!to był potem mój największy i najkochańszy pupil:)))
OdpowiedzUsuńTo tak zawsze bywa, nie chce człowiek
Usuńa potem największa miłość :-))))
Cudna opowieść - to jest prawdziwa przyjażń :)
OdpowiedzUsuńPisząc ją sama musiałam się zastanowić jak to było...
UsuńZ chęci oddania do takiej wielkiej miłości kocio-ludzkiej...
Fantastyczny wpis! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUfffffff :-)
OdpowiedzUsuńDuzo głasków dla Czekoladki (lubi głaski? ;-)). Fajny kiciur! :-))
U nas koty pojawiały się na ogół same... Jeden wlazł na 3 pietro i został, drugi podłozył sie pod moja pracą ze złamaniem otwartym, trzeci - ach, po trzeciego pojechaliśmy sami :-)))) Dwa pierwsze zostały u Rodziców (nie chcieli oddać :-))) ), trzeci(a) mieszka z nami.
Pozdrowienia!
Czekoladka lubi głaski oj bardzo lubi :-)
UsuńDziękujemy za głaski :-)
Bidulka,...ja też o tym nie wiedziałam, no ale ja to nie wet :/
OdpowiedzUsuńNo właśnie , ja też nie wet ...
Usuńo matko, ale z nim przeszłaś. Mam dość ryzykowną teorię, czy te biedy nie myślą czasem, że my jesteśmy ich matkami? i dlatego tak krok w krok za nami
OdpowiedzUsuńChyba nie , chyba tak nie myślą.
UsuńCzekolda jest w ogóle inny,
nie jest kotem :-)))
Ha ha, ja tak mówię o Gacku, że on nie jest kotem tylko bożkiem ;-)
UsuńI może on lepiej wie :-)))
UsuńPodziwiam Twoją determinację podczas leczenia kota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Podziwiam Twoją determinację podczas leczenia kota.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Uparłam się ,że będzie żył...
UsuńAle Czekolada dawał się leczyć bezstresowo...
Pozdrawiam...
Rozjaśniłaś wreszcie historię Czekoladowego. Takie momenty, trudne, często smutne, nerwowe, zbliżają (a przynajmniej powinny), tworzą więź, wystawiają na próbę i przyjaźń i poczucie odpowiedzialności. Zastanawiam się jednak czasem, czy nasze koty to rozumieją, tzn. nie chodzi mi o to by okazywały "dowód wdzięczności", tylko czy nie kojarzą takich niemiłych i czasem bolesnych zabiegów z tym, że robimy im krzywdę. Zastrzyki, tabletki, maści, badania... czasem mam wrażenie, że np. mój Mefisto uważa mnie za swego kata.
OdpowiedzUsuńPS. Zastanawiałem się kiedyś czemu fotki Czekoladowego są w większości w pozycji "odkurzacza" lub "froterki". Nie wstydź się, że brak mu oka, tu sami przyjaciele przecież!
To nie chodzi ,że ja się wstydzę, tylko ,
Usuńże on ucieka na widok aparatu,
więc go nie zmuszam robię z odległości i tyle :-)))
Większość zdjęć z bliska to zamazane i ucieczka.
Nawet jak podejdę zbyt blisko , to też ucieczka...
Nie chcę go denerwować...
Żeby zrobić zdjęcia Czekoladce , to ja się czaję,
czekam , na spokój , na sposobność i wtedy robię.
On jest czujny... :-)))
Czekoladowy przyjmował kroplówki i zastrzyki
tak jakby nic się nie działo...
gdyby protestował nie żyłby,
Było tego dużo.
jedyny kot w moim życiu,
który pozwala wszystko zrobić przy sobie
nawet najgorsze badania bez mrugnięcia okiem.
Inne koty po leczeniu trochę się boczą na mnie...
Czekolada zawsze zrównoważony i kochający.
Dobrze ,że Czekolada przeżył.
OdpowiedzUsuńNie wiem co ja bym zrobiła i czy dałabym radę .
Podziwiam nie znam się tak dobrze na kotach.
Zdrowia życzę Czekoladce.
Dałabyś radę.
UsuńW sytuacjach ekstremalnych człowiek działa
i musi być dobrze :-)
Dziękujemy za życzenia :-)
Zyskałaś sobie najwierniejszego przyjaciela! Cudownie, że są tacy ludzie, jak Ty, którzy chcą się tak poświecić dla zwierzęcia i potem cudownie się nim opiekują!;-)
OdpowiedzUsuńCzekoladka jest moim przyjacielem :-)
UsuńI wyjątkowym kotem :-)
Dobrze, że żyje, wszystko będzie ok. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻyje , na razie jest ok. Pozdrawiam
UsuńOj biedny Czekoladka,mam nadzieję że będzie dobrze....mając taką PAŃCIĘ!!!Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję,że jeszcze trochę pożyje :-)
UsuńPozdrowionka :-)
Są weterynarze i konowały.
OdpowiedzUsuńMiałam okazje poznać oba gatunki. Konował zrezygnował z leczenia mojego psa z nosówki i chciał go uśpić, jego kolega z tej samej placówki wyciagnąl mi mojego potworka z choroby. Nie tylko podawał leki ale tez poinstruował jak sie psem zajmowac co podawac do picia i kiedy i jak.
Inny konował na odległość badał moja kolejną pupilkę (amstaf) mimo że była na smyczy i w kagańcu. Omal jej ie wyprawił przez zła diagnozę na tamten swiat. Weterynarz nie tylko ja odratował ale stał się obiektem miłosci owej psicy. Diana gdy widzi weta wariuje ze szczęscia (mimo zastrzyków i innych niemiłych zabiegów) i nie wyjdzie solidnie go nie oblizawszy. A wet jakoś tez sie cieszy i nie ucieka. ;-) Życze Tobie i Czekoladzie spotykania tylko takich super weterynarzy i tylko w sytuacjach badań kontrolnych ewentualnie szczepień.
Masz rację ,różni weci bywają ...
UsuńDziękujemy za życzenia :-)
Ale jaki śliczny!!!! Już go kocham na odległość. Całuję pysia dzielnego ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za całuski :-)))
UsuńKrysiu !
OdpowiedzUsuńCudowny wpis...Czytam go już trzeci raz.
Pozdrawiam
:-)
UsuńDziękuję za uznanie :-)
Pozdrawiam
No tak, dzisiaj jechałam ze swoja Zara do weta ale najtrudniej było ja schowac do transportera pobiły się lub pożawiła łapka ale juz jest lepiej antybiol dostała
OdpowiedzUsuńNiestety nie wszystkie koty lubią transporterki...
UsuńZdrówka życzę ...
miało być albo pogryzły z inną kocicą
OdpowiedzUsuńMnie też czasami źle napisze...
UsuńJa nie zauważyłam, że Czekolada jednooki jest, ale w sumie.. zawsze widzę go od góry, albo z daleka :)
OdpowiedzUsuńOn jest cały brązowy to i słabo widać :-)
UsuńDobrze, że się udało :)! Podziwiam i gratuluję :). Czekolada śliczny jest :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście się udało ... :-)
UsuńPozdrawiam czekoladowo:-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za czekoladowe pozdrowienia :-)
UsuńDużo przeszedł...
OdpowiedzUsuńZdrówka życzymy Czekoladowemu :)
Biedactwo, duuużo zdrówka i wielu jeszcze lat z Tobą Krysiu mu życzę. I głaski od blogowej fanki :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-)
UsuńGłaski przekazane :-)
Podziwiam Ciebie...dałaś mu drugie życie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Właściwie tak,
Usuńto była walka o jego drugie życie :-)
Pozdrawiam serdecznie
Ważne, ze udało się go uratować...:)
OdpowiedzUsuńWażne, a nawet bardzo ważne :-)
UsuńAh jak ja dobrze znam to ratowanie, jeżdżenie do weta... pewnie to też inaczej gdy przytrafia się to właśnie nie kotu a członkowi rodziny....
OdpowiedzUsuńcheh... mam taką wewnętrzną tęsknotę za kotem, by się przytulić pogłaskać, dać smakołyk... ale mam jednak lęk, że będzie tak wredny jak ten co miałam ostatnio....
pozostał po tym kocie smród, którego niczym wywabić nie można. Wykładzinę będziemy zrywać...Dziś przywieźli płytki i jedyna nadzieja w chemii budowlanej...
pozdrawiam i zapraszam
Wiesz koty nie bywają wredne,
Usuńtylko czasami ludzie je nie rozumieją...
Mnie też nie ze wszystkimi kotami układa się tak bajkowo jak z Czekoladką...
pozdrawiam :-)
Wyobrażam sobie co przeżyłaś przez ten okres ...:(
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to jest możliwe ,ale jak coś złego (odpukać)to zazwyczaj w długi weekend ,lub jakieś święto - weta ze świecą szukać ...-//
Najważniejsze że udało się Czekoladkę uratować :))
Głaski dla kotecka :)
To były straszne chwile...
UsuńNa szczęście ta znajoma wetka mi pomogła i Dr Garncarz.
psami i kotami też się zajmuję, tylko koty ostatnio rzadziej sie "trafiają";) jest coś co łączy i dzieli oba gatunki...
OdpowiedzUsuńKoty są kochane i wredne. Pokazują radość ale i niezadowolenie...
miałam kiedyś kota pod opieką który tak bardzo nie lubił karmy którą karmili go właściciele... wręcz dostawał odruchów wymiotnych jak tylko chylił się do miski... zwykł załątwiać się na łóżko...
Właścicielka swą decyzję motywowała tym, że kotek jest przy tuszy, i by zbyt wiele nie jadł dostaje coś czego nie lubi.
Co prawda nei powinnam się do tego przyznawać.... ale czasem sypnęłam mu karmy od moich kotów... i nie robił tego....
Tamten kot co miałam (co musiałam sie pozbyć) był wredny... nawet był bity chyba w tej fundacji... bo jak go nakryłam na załatwianiu się po za kuwetę to uciekał w popłochu. A jak zoriętował, że ja go nie będę biła to zwyczajnie nie uciekał. Był wredny nawet moja nauczycielka z weterynarii mówiła, że koty jak załątwiają się po za kuwete to robią to złośliwie (o ile kuweta jest czysta, jedne koty są większymi pedantami inne nie przywiązują takiej wagi) dla tamtego wrednego nie miało znaczenia...
Opiłek, mój kot (którego musiałam uśpić) nie pamiętam za co ale jak chciał mi pokazać, że coś mu się nie podoba... to robił taką kupę, ale w takim miejscu by jak najłatwiej było w nią wdepnąć! Koty to mądre zwierzęta!
Koty na pewno są mądre ...
UsuńŚliczny kotecek, tak chciałabym mieć podobnego. Ale przeżycia mieliście straszne. :(
OdpowiedzUsuńPrzeżycia były straszne...
UsuńChcesz persa ??
One są inne, to jest inny rodzaj kota :-)))
Śliczny kotecek, tak chciałabym mieć podobnego. Ale przeżycia mieliście straszne. :(
OdpowiedzUsuńMogę Ci znaleźć odpowiedniego persa ... :-)
UsuńA właściwie skontaktować...
Mam problem z dodawaniem komentarzy w Twoim blogu, nie wiem czy ten wejdzie.
OdpowiedzUsuńCzasami i blogger się zacina :-)))
UsuńNie przejmuj się , jutro będzie dobrze...
Idę spać, coś się dzieje z bloggerem...
OdpowiedzUsuńTeraz poznikały moje komentarze...
Może do jutra wszystko się ułoży...
Ależ to wzruszająca historia,przeczytałam dwukrotnie.Masz wielkie serce.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak to było...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Witaj Droga Nieznajoma! :)
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się z Twoich odwiedzin. Skąd wiedziałaś, że też kocham koty?
Czkolada jest piękny, aż się prosi, żeby go pogłaskać.
Masz wielkie serce. Cieszę się, że kotek żyje.
Witaj...
UsuńTeż się cieszę,że żyje :-)
Niesamowite przeżycia, wyobrażam sobie co przeżyłaś i To Was połączyło na zawsze - nie jego niezwykła uroda.
OdpowiedzUsuńZ persami jest tak ,że je się albo polubi albo nie.
UsuńJa polubiłam,
ale na początku wcale jego uroda mnie nie powaliła :-)))
Uratowałaś go i masz wiernego przyjaciela. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle ja też jestem jego wiernym przyjacielem :-)
UsuńPozdrawiam
Pięknie czytać, że Czekoladka jest z Tobą i tak Wam razem dobrze! :)
OdpowiedzUsuńJakoś się poukładało o wiele lepiej niż myślałam :-)
UsuńWygłaszcz czekoladkę ode mnie, dużo przeszedł, dobrze, że ma Ciebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję już wygłaskałam :-)
Usuń