.
.po zalaniu przez te wstrętne tegoroczne burze ,
ja i koty powędrowałyśmy do pokoju na I piętro.
Obie czarne bardzo to przeżyły.
Najspokojniejsza była Pamelka,
która siedziała i zajmowała się toaletą
albo chodziła i zwiedzała w miarę spokojnie.
Czekoladowy Joe po prostu położył się w drzwiach
i spokojnie obserwował rozwój sytuacji.
Aleczka siedziała w szafce i głośno mówiła "mau"
Nie miau a "mau "
Milenka wlazła pod wannę i siedziała tam dwa dni.
Karmiona też była pod wanną.
Wreszcie wyszła.
Ale biedne czarne kicie! Taki stresik musiały przeżyć. Moje też są tego pokroju - boją się wszelkich zmian. Wygłaskaj je ode mnie i te odważne sztuki też ;-)))
OdpowiedzUsuńJa już czasami myślę,
OdpowiedzUsuńże tylko moje czarne są takie strachulce...
Dwie kuleczki takie słodkie :))
OdpowiedzUsuńA zgrabna Milenka to pewnie tak się boi bo źle widzi ? :(
Takie zmiany to dla większości kotów zawsze stres. Znajome sprzęty i zapachy powinny szybko pomóc.
OdpowiedzUsuńTak Amyszko, myślę,
OdpowiedzUsuńże dlatego jest taka bojąca i agresywna,
bo niedowidzi bardzo.
Tak agresję potęguje strach ,a strach to że źle widzi ;((
OdpowiedzUsuńNo ale ważne że jest bezpieczna i kochana :)
Przemek_1969 już się powoli układa...
OdpowiedzUsuńAmyszko jest kochana,
ale to nie tutaj
chyba we wpisie więcej o niej napiszę...
to czekam na wpis ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Milenki...
OdpowiedzUsuńOj biedne czarne wypłosze :(-znów podwannie zaliczaly!-mam nadzieję,że szybko przyzwyczaja sie do nowego lokum!
OdpowiedzUsuńEch one chyba do końca życia będą takie wypłosze...
OdpowiedzUsuń