Zapanowała wielka przyjaźń między mną a Julisiem.
Wszystko było ok. do momentu, kiedy mu pokazałam Inkę.
Rozległ się przeogromny syk ,
oczy zamieniły się u Julka w dwa spodki, czarne i ogromne
i kotek mnie znienawidził.
Kiedy wchodziłam do pokoju było straszne syczenie, uciekał ode mnie ,
na mój widok w tył zwrot i syk , syczenie, warczenie, coś strasznego...
Coraz mniej jadł, zrobił się chudszy a i tak był chudy.
Nie pozwalał zbliżyć się do siebie na krok, uciekał, chował się.
ewidentnie kot cierpiał.
Ja też cierpiałam, nie wiedząc jak do niego dotrzeć i uspokoić.
Wchodziłam do pokoju na palcach, bez hałasu , ostrożnie chociaż stanowczo.
Julek często tak siedzi i myje się :-)))
Któregoś wieczoru zaatakował mnie.
Przechodziłam niedaleko i skoczył do mnie z pazurami i przejechał po gołych nogach...
I ciągle te czarne rozszerzone źrenice.
Kot był w strasznym stresie.
Miałam wrażenie, że nienawidzi i boi się całego świata.
Poza tym uświadomił chyba sobie ,
że nikt po niego już nie przyjedzie, że dawnego domu nie ma i musi tutaj zostać.
Minęły następne trzy dni..
Starałam się go uspokoić dając mu wszystko, co brałam do ręki do wąchania.
Wąchał i przestawał syczeć.
Unikał mnie , ale zrobił się spokojniejszy.
Następnego dnia zjadł więcej,
a wieczorem przyszedł do nas razem spać i było wielkie mruczenie i mruczenie.
Ucieszyłam się.
W nocy przemieszczał się spokojnie i następnego dnia już było zwyczajnie.
Miał wreszcie normalne oczy.
Chyba pogodził się z sytuacją.
Odetchnęłam z ulgą , bo przecież w tym stresie mógł pozostać na długi czas,
a tak trwało to tylko tydzień.
Jest normalnie, chociaż do ideału jest jeszcze trochę, ale wszystko jest na dobrej drodze :-)
Dobrze, że się uspokoił. :) .
OdpowiedzUsuńNa szczęście...
UsuńJejku, to brzmi jak horror o kotach, niesamowite, co taki zwierzak musi przeżywać....
OdpowiedzUsuńBiedak przezywał...
UsuńDobrze że się uspokoił, bo i on i Ty się męczyliście. A pozycje przyjmuje niesamowite hehe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Krysiu:)
Obydwoje byliśmy zmęczeni...
UsuńPozdrawiam Aniu :-)
Cierpliwością i miłością można wiele zdziałać.Dużo głasków dla Julka.Miłej soboty.
OdpowiedzUsuńTylko tak mozna ...
UsuńMiłej soboty :-)
Ojej, to faktycznie sytuacja nie wyglądała ciekawie.
OdpowiedzUsuń...ale jak już przyszedł do łóżeczka się poprzytulać - to chyba zaakceptował sytuację.
Przeuroczy jest jak tak siedzi jak człowiek ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Jest coraz lepiej...
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Ojej Krysiu, odetchnęłam z ulgą jak doczytałam, że się wyciszył i nieco uspokoił. Mam też nadzieję, że sznyty na Twojej nodze ładnie sie goją, bo wiem, że potrafią się babrać te głębsze.
OdpowiedzUsuńRobię co mogę by było mu spokojnie...
UsuńUfffff... dobrze że wszystko jest na dobrej drodze
OdpowiedzUsuńJest, całe szczęście...
Usuń:)
Usuń:-)
UsuńBiedny kot - odłączyli go od miejsc, które znał, przesiedlili , ogolili- toż to sam stres dla niego. Jeszcze trochę potrwa nim do końca Wam uwierzy, ze będzie mu tu dobrze. Bo gdybyś go teraz znów gdzieś przesiedliła to pewnie by się rozchorował na amen.
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest, najpierw biorę a potem oddają :-(
UsuńDobrze,że na ulicę nie wyrzucili...
Krysiu, bo masa ludzi jest po prostu nieodpowiedzialnych. Decydując się na posiadanie dziecka lub jakiegoś domowego zwierzaka trzeba liczyć się głównie z samymi utrudnieniami i obowiązkami, a frajda jest w tym przypadku rzeczą wtórną.
UsuńTrafiłaś w sedno, frajda jest dodatkowym i bardzo pożądanym elementem, jak się uda to się cieszymy a tak poza tym to tylko same obowiązki :-)))
UsuńTeż tak oswajaliśmy kota. :)
OdpowiedzUsuńTrudna sprawa :-)
UsuńBiedaczek... dobrze, że się uspokoił.
OdpowiedzUsuńTeż mi go żal, ale oboje nie mamy wyjścia...
UsuńBiedactwo :/ ale wazne ze juz jest okej
OdpowiedzUsuńJest zdecydowanie lepiej :-)
UsuńPierwsze zdjęcie Juliusza mnie mega rozbawiło. :D Jest świetne. :)) Masz wspaniałe podejście. Jestem pewna, że będzie coraz lepiej. :)
OdpowiedzUsuńMyślę ,że nam się ułoży...:-)
UsuńDziękuję ;-)))
Oj, na koniec odetchnęłam. Na szczęście się uspokoił! Życzę udanego udomowiania!
OdpowiedzUsuńTrudna sytuacja była...
UsuńLudziom się wydaje, że tylko oni przezywają stres, a okazuje się, że zwierzęta również.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Koty bardzo są stresowe...
UsuńSerdeczności...
Cieszę się że Juluś się uspokoił , bo ze stresu to tylko choroby :(
OdpowiedzUsuńCzy to przez Inkę ? Ma kontakt z innymi kotkami ?
Bardzo dobrze z nim postępujesz , niech wie że nie ma się czego bać ;-)
Przesłodkie pozy robi ;-)))
On na wszystko co jest nowe reaguje agresją i nieufnością. Chyba siedział cały czas w izolacji czy co ? pierwszy raz widzę takiego kota "domowego". Te te moje wolnożyjące zachowują się bardziej normalnie.
UsuńJestem tu dziś pierwszy raz i nie jestem w temacie ale kot z wyglądu debeściak:)
OdpowiedzUsuńJak to pers...:-)
UsuńNiezłe przeboje. Dobrze, że mnęło.
OdpowiedzUsuńA pozy na łóżku wymiatają!!
:-))))
Usuń