06/06/17
18. Pod Żaglami : Podsumowanie maja
Przyszło mi na myśl by podsumować te 2 ostatnie miesiące pływania.
Skoro kosmetyczne blogi mają denko ,
to ja będę miała nie denko, ale co ?
Jak to nazwać żeglarskie podsumowanie miesiąca ??
Poproszę o sugestie szanowne czytelniczki i czytelników :-)
O co chodzi w żeglowaniu?
O to by jak najwięcej pływać.
Miesiąc kwiecień był cienki pod tym względem.
Pogoda do niczego i za zimno było.
Raz tylko wypłynęliśmy wypróbować silnik.
Miesiąc maj już był lepszy.
Wypłynęliśmy 9 razy i 0,5 kiedy wypłynęliśmy i wróciliśmy, bo wiatr był za duży.
Statystyka byłaby o połowę lepsza , gdyby nie mój strach.
Najlepiej pływa się przy 4 w skali Beauforta,
Tak twierdzą w książkach i tak twierdzą żeglarze.
A ja na widok pierwszych białych grzyw na fali wpadam w panikę
i wracamy do domu.
Nie lubię przechyłów , nie lubię, chociaż żeglarze to lubią
i wygląda to fajnie na zdjęciach, jak jacht płynie w przechyle,
ale to nie na moje nerwy.
Nie boje się bujania, bujać może, ile chce :-)))
Kapitan twierdzi, że jak oswoję się z wodą, to nic mi nie będzie przeszkadzało.
Na razie to on cierpliwie dostosowuje się do mnie.
Chwała mu za to.
W nagrodę zrobię mu pyszny sernik :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Krysiu, mnie to nie dziwi, ja miałabym większego cykora ;-)
OdpowiedzUsuńSernik zawsze pomaga i zawsze smakuje :-)
Ja mam już :-)))
UsuńFajnego masz Kapitana, a Twój sernik na pewno będzie mu smakował.
OdpowiedzUsuńNic mi nie przychodzi do głowy, jeśli chodzi o nazwę podsumowania żeglowania, może dlatego, że nigdy nie żeglowałam?
Dziękuję w imieniu kapitana...
UsuńI mam problem...
Może po prostu "żeglarskie podsumowanie miesiąca" albo "...majowe wspomnienia z rejsu". "Ahoj przygodo morska" też brzmi fajnie! :)
OdpowiedzUsuńSuper, że powoli oswajasz się z wodą! Ekstra! :)
Ciekawe czy mi by bujanie przeszkadzało? ;)
Pozdrawiam!
Trzeba samemu sprawdzić :-)
UsuńPozdrowionka :-)
Jak Hellenowie nazywali swoje nautyczne podsumowania? - Periplus... To czy Twoje nie może?
OdpowiedzUsuńMusze się zastanowić :-)))
UsuńNie ma co się bać białych grzyw na fali :) gorzej ze szkwałami uderzającym z nagła. Gdy wieje wiatr a jacht płynie w przechyle to jest coś wspaniałego, to czuć jak rosną skrzydła. Nie znam jeziora po którym pływacie, znam Mazurskie jeziora. Na Negocinie szkwały uderzają niespodziewanie z różnych stron a Kisajno i Dargin to olbrzymia przestrzeń wodna, gdzie dziesiątka nie raz wieje, rozhuśtać się potrafią te jeziora raz dwa, najgorzej gdy się wtedy jest na środku.
OdpowiedzUsuńAleż uwielbiałam ależ się bałam i kocham te wspomnienia. :) Pływając na jachcie z kilem a nie mieczem mniej się bałam. Jeśli chodzi o klasę jachtów to według mnie najgorsze były Oriony, szybko się przewracały przy głębszym przechyle a miecz wpadał do środka.
Dzisiejsze jachty zapewne są inne i mają silniki więc i flauta nie grozi a jeśli jest wiatr silny i trzeba halsować to zredukować żagle, chociaż moim zdaniem gdy jacht sunie na fali wręcz leci przed siebie fala przesuwa się z sykiem obok, wiatr wieje z jednej strony to jest CUDOWNE. :) Nie jestem kapitanem :)ja tylko uwielbiałam pływać chociaż się bardzo bałam, kapitanem jest mój mąż. Serdeczności Krysiu.
My po Zalewie Wiślanym pływamy...
UsuńEch żeby to takie proste było...
Serdeczności Elu :-)
Czwórka to dla mnie straszny sztorm. Podziwiam!
OdpowiedzUsuńDla mnie też...:-)))
UsuńA może "Nautilus" chyba każdemu kojaży się z wodą albo po prostu Pod Żaglem ;)
OdpowiedzUsuńZobaczymy :-)
UsuńJa proponuje "wodomierz miesiaca", bo w koncu o wode przeciez chodzi. ;)
OdpowiedzUsuńDobre ;-)))
UsuńZabawna historia była kiedyś z moją młodszą córką - jest zeglarką regatową, pływała od optymista, przez cadeta do seniorskiej klasy 470. I nic jej nie przeszkadzało.... Aż kiedyś, na poczciwych Mazurach, pływaliśmy na łódce wprawdzie kabinowej, ale o regatowym rodowodzie, cechowała sie błyskawicznym wchodzeniem w przechył, nawet przy bardzo słabym wietrze. I młoda, doświadczona żeglarka, wpadła w jakąs panikę... na szczęście tylko chwilową, ale co pisku było...
OdpowiedzUsuńDuże doświadczenie miała dziewczyna :-)
UsuńExtra....
:-)))
Krysiu!
OdpowiedzUsuńOswoisz się z wodą bo Ty jesteś ZUCH!!!!
A serniczkiem można udobruchać Kapitana!
Pozdrawiam:)
Dziękuję Ci bardzo za Zucha :-)))
UsuńPozdrawiam :-)
Przywykniesz Krysiu, cierpliwości. Musisz po prostu nabrać zaufania i do samego jachtu i do umiejętności kapitana. Może ten wspólnie zjedzony sernik Ci pomoże;))))
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wiem, że jak się jest pasażerem, a więc kimś kto nie ma żadnego zadania do wykonywania na pokładzie to wtedy oswajanie się z jachtem trwa dłużej.
Nawet na małej żaglówce, gdy się tylko siedzi w kokpicie i nic nie robi, to wygląda to zupełnie inaczej niż gdy trzymasz szot i ster, czujesz zmaganie się łódki z woda i wiatrem i zaczynasz ją rozumieć.
Miłego;)
Zaufanie do kapitana to ja mam, to raczej do siebie nie mam...
UsuńKapitan każe mi robić różne rzeczy na pokładzie, bez przesady oczywiście.
trzymam też ster i szoty ,ale i tak się boję...
Mówisz ,że cierpliwości ??
Miłego :-)
Jak zwał tak zwał, ale pisz nam tutaj o tym żeglowaniu, bo wtedy trochę tak, jakbyśmy byli tam z Tobą :)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga :-)))
UsuńLubię bujanie na łódce i przechyły, ale na to trzeba już nieźle pływać. Rozumiem więc Twoje obawy. Dobrze, że kapitan cierpliwy i tolerancyjny, zasłużył na sernik!
OdpowiedzUsuńDobrze rozumiesz, tak właśnie jest, chyba trzeba czasu...
Usuń