Pojawił się u mnie w Bogaczewie 3 maja 2008 roku z drogi.
Piękny, rudy, z niebieskimi oczami, domowy mruczący kiciuś...
Nikt go nie szukał , niczyj , sprawiał wrażenie wyrzuconego na drogę.
Był długi majowy weekend, więc kot pewnie przeszkadzał ...
Siedział w łazience przez 3 dni
i nie chciał jej opuścić pomimo, że drzwi były non stop otwarte na oścież,
więc został na zawsze...
Cesar był niby zdrowy ,ale ciągle miał problemy z jelitami.
Po trzech miesiącach leczenia wetka zrobiła mu test .
Wyszedł FIV dodatni. czyli nabyta nieodporność czyli u ludzi byłby to HIV.
O mało zawału nie dostałam, jego widziałam w trumnie , pozostałe 4 koty też.
Siebie z rozpaczy też...w dębowej ...
Nie wiem, dlaczego tak to sobie wyobrażałam :-)))
Od razu izolacja Cesara od reszty stada , żeby nie pozarażał...
A ja czytałam, czytałam, pytałam, czytałam, pytałam na temat FIV-a u kotów...
CDN
Cesar (FIV+) ,tak mu ciepło ,że łapeczki w górę ...
Z niego też jest niezła kluska świąteczna...
Moja kotka tez to miala..:/ Sliczny rudzielec:-)
OdpowiedzUsuńŁooo matko, jak ja kocham te rude pierdółeczki. Może tak nieśmiało zaproponuję abyśmy na którymś z blogów zrobiły przegląd rudzielców. One są przecież tak bardzo urocze :))
OdpowiedzUsuńWitaj Krysiu! Jaki śliczny ten rudzielec. Miał szczęście, że Ciebie spotkał na swojej drodze.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńco za chorobska,,,,,,,fajny rudy klaczek:P
OdpowiedzUsuńFiv + to nie musi być wyrok! Mój nieoceniony i cudowny wet z Gdańska znalazł kiedyś pod drzwiami lecznicy kota. Nie, nie został podrzucony. To był dorosły, miejski kot, który przyszedł do lekarza. Marcin wpuścił kota, obejrzał, nakarmił i zrobił mu miejsce na dolnej półce szafki. Po kilku dniach już wiedział, że coś jest nie halo. Zdiagnozował. Wyszedł FIV i różne inne rzeczy ( między innymi zapalenie płuc ). Z tego co się dało kota wyleczył, co się dało zaleczył i...znalazł mu dom. Nowa właścicielka z kotem w pakiecie dostała dożywotnią, bezpłatną opiekę weterynaryjną. Kot o ile wiem żyje i ma się dobrze!
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
PS. A rudzielec wygląda po prostu cudnie!
A.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa od jakiegoś czasu mięknę na widok rudasków
UsuńCesarku ♥ jesteś po prostu piękny ♥
Asia I Wojtek,cóż za piękne zakończenie smutnej kocej historii
Jak Kić wiedział gdzie iść .....
obawiam się, że został porzucony właśnie z powodu choroby:(
OdpowiedzUsuńJa pier... jak można wyrzucać przyjaciela z powodu choroby??????????
UsuńDokładnie, jak można? Nie cierpię takich ludzi przez których cierpią zwierzęta.
UsuńKotki piękne. Trzymam kciuki za Cesara. Będzie dobrze. Musi być!
UsuńCesar miał wielkie szczęście, że spotkał Ciebie. Czekam na ciąg dalszy historii:)
OdpowiedzUsuńDobra opieka może bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę Cesarowi!
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
łojej Krysiu...aż sie szybko popatzryłam na moją -nie moja Rudą pierdołkę...zawsze zastanawiamy sie z mężem co on robi na ulicy?????taki piękny??? Oskarek jest taki słodki:))
OdpowiedzUsuńŚliczna kluseczka:)))
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę wszystkim domownikom:)))
Dużo zdrówka dla Cesara :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie :)))
Moje kocie też kiedyś do mnie przyszło i jest (na szczęść jest zdrową kotką) zawsze chciałam mieć rudego kopta, ale jak to zwykle bywa mie ma się tego ca się chce , ale to, co przychodzi: ma piękne futerko w stalowo czarnym kolorze a kiedy zmoknie jest biała:)
OdpowiedzUsuńZdrówka dla Cesara!!!
Pozdrawiam:)
Jaki piękny rudy/nierudy kolor ma ta Twoja kicia ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ewidentnie Cerazy mają zapędy do tronu...;o)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAleż ja ,,mieszam,, w tym internecie...Wysłałam komentarz jako Ireneusz Kopytowski, bo mój Pan Irek włączył jakieś automatyczne logowanie na Google...W zasadzie nie potrzebnie usunęłam komentarz bo dotyczył naszego wspólnego kota...tylko konta mamy ,,rozdzielne,,.
OdpowiedzUsuńA nasz Pompon też jest rudy- taki samiutki jak Cezar. Tylko mniejszy bo młodszy, no i może brzuszek ma jaśniejszy.Rude koty są piękne.
Pozdrawiam.
Cezar i Oskar dwa przepiękne rudaski pasiaste:)
OdpowiedzUsuńA Cezarek to wielki szczęściarz, chociaż chory.U Was jest szczęśliwy i zaopiekowany. Dobrze, że trafił pod Wasz dach:)
ps.Jak Ty miałaś słabość do czarnych kotów tak jak do pręgusków:)
Mrrrau:)
nawet nie pomyślałam, że i kociaki mogą chorować na takie wstrętności...
OdpowiedzUsuńwitaj będę mogła z Tobą pogadać?
OdpowiedzUsuńwejdź na skype proszę
OdpowiedzUsuńale bobasek:))
OdpowiedzUsuńśliczny kiciuś. Jak on się czuje?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękny, dorodny kot. Być może została porzucony bo ktoś wiedział o jego chorobie. Nie ma na to usprawiedliwienia. Dobrze, że trafił do Was.Mam nadzieję, że czuje się dobrze? Serdeczności
OdpowiedzUsuńPiękny rudzielec - wygląda bardzo zdrowo i widać że czuje się bezpiecznie - wiadomo - jest u dobrego dużego :))
OdpowiedzUsuńBardzo potrzebny to wpis, bo wielu ludzi, kojarząc kociego FIV-a z ludzkim HIV, bopi sie, że taka diagnoza to już dla kota wyrok śmierci. A przy wiedzy na ten temat i odpowiedniej opiece, może taki kot cieszyć się szczęśliwym zyciem przez długie lata. Czego Cezar najlepszym dowodem.
OdpowiedzUsuńprzykro patrzeć jak takiemu słodkiemu zwierzakowi robi się krzywda
OdpowiedzUsuńZwierzęta też chorują i tylko od właścicieli zależy w jakiej będą kondycji. pozdrawiam rudzielca, jest piękny.
OdpowiedzUsuńTy to dozujesz napięcie... Dobrze, że są zdjęcia i wiadomo że kociuś w dobrej formie ;-) Cudny!!!
OdpowiedzUsuńŚciskam
O! Z niego taki misiek, jak z mojego Urwiska... :)
OdpowiedzUsuńKot piękny, ale historia mrożąca krew w żyłach!
OdpowiedzUsuńCzekam na c.d.
Pozdrowienia :)
wielu ludzi biorąc kota myśli, że to się wiąże tylko z przyjemnościami, a prawda jest taka, że zwierzęta też chorują, czasem bardzo poważnie...nie każdy umie wziąć za to odpowiedzialność i ...kot idzie na ulicę...i czasem los na jego drodze stawia taką osobę jak Ty i kot ma wtedy szczęście :)
OdpowiedzUsuńLudzie są podli, ale o tym dobrze wiemy.
OdpowiedzUsuńCesar, śliczności - uwielbiam koty łapkami do góry :)
najważniejsze, że jest szczęśliwy w twojej rodzinie:)
OdpowiedzUsuńDobrze znać koty które to mają i żyją i to całkiem dobrze -jak widać ;))
OdpowiedzUsuńGłaski dla Cesara :-)
Biedny Cesarek. Kiedyś sąsiad wziął kota z działki do domu. Niestety, kot wlazł pod wannę, bo tam było najchłodniej i nie chciał wyjść. Trzeba go było odwieźć na działkę. Jak widać, koty mają swoje upodobania.
OdpowiedzUsuńkocham rudziaki!
OdpowiedzUsuńale mimo choroby chyba jakoś mu leci, tak? Pod właściwą opieką zawsze lepiej ;)
Cezar jest piękny. przypuszczam, że jest już zdrowy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wzruszająca historia... Nie stawia w najlepszym świetle człowieka! Powtórzę za poprzednikami - dobrze, że jest u Ciebie Krysiu:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
...a teraz domek ma cesarski.
OdpowiedzUsuńJest po prostu cudowny, takie rudzielce lubię najbardziej. :)
OdpowiedzUsuńChyba może żyć z tą chorobą i być szczęśliwym.Jest słodki:))
OdpowiedzUsuńI co wyczytałaś Jasna- jakie prognozy: zaraża, jest groźny, będzie żył?
OdpowiedzUsuńNapisz cosik więcej o tej chorobie. Ciekawie mnie to.
Cesar piekny! Jest u Ciebie od 2008 roku wiec zyje jeszcze... dzieki Tobie!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Dobrze, że trafił do dobrego domu. Ludzie są okrutni. Fajnie, że jesteś.
OdpowiedzUsuń