Zainspirowana
wczorajszym wpisem na blogu tutaj kliknij poczytałam w necie...
Opinie są różne ,
potrzebny , nie potrzebny , coś daje, coś nie daje …
Bo ponoć nic nie
daje, bo wolność, bo jednostka itd. itp…
Nie będę się wyrażać, tylko spróbuję wyjaśnić, co ja o tym myślę...
Kulturalnie...
Nie będę się wyrażać, tylko spróbuję wyjaśnić, co ja o tym myślę...
Kulturalnie...
Oskar i Milenka jak dobre małżeństwo
Ślub nie jest po to
by gwarantować cokolwiek,
ale deklaracją z obu
stron ,że traktuje się drugą stronę poważnie.
Deklaracją…
Na dobre i na złe.
Jeżeli któraś ze
stron nie chce złożyć tej deklaracji
należy być czujnym, bo to oznacza
,
że nie traktuje poważnie
związku i po co wiązać się z kimś takim
i później płakać ?
Po co 2 osoby są ze sobą ?
Dla zabawy ? I jak długa ta zabawa ma trwać ?
A jak zostanie któreś kaleką
, to czy ta druga zostanie przy tej pierwszej ?
A może będzie po zabawie?
Ględzenie o
wolności jest dobre dla naiwniaków...
Skoro tak łatwo
uzyskać rozwód ,to dlaczego bać się ślubu?
Skoro jest
rozdzielność majątkowa , to dlaczego nie skorzystać z takich rozwiązań
prawnych?
Wesele może być lub nie, to zależy od statusu finansowego i
fantazji i nikomu nic do tego.
Problem w tym , że
wszyscy chcą żyć lekko, łatwo i przyjemnie…
Wszyscy chcą brać ,brać, brać od życia…
Ale życie i tak upomni się o zapłatę w najmniej dogodnym
czasie i formie….
Nie ma nic za darmo w
tym życiu, a nawet po śmierci nas rozliczają ;-)))
Pięknie to napisałaś
OdpowiedzUsuńi mądrze przede wszystkim.
Moje poglądy są bardzo podobne...
Wolność (nie samowolę) cenię ogromnie
i od kiedy zaczęłam ją w sobie odkrywać,
staram się pracować nad nią, pielęgnować
i dbać, gdyż Ona jest źródłem Miłości,
dojrzałości, piękna...
takie moje skromne zdanie...
Pozdrawiam serdecznie :)
Chodzi o to by nie dać się zwariować TV i Internetowi i głupiej "wolności". .
UsuńWmawia się ludziom bzdury , a konsekwencje ponoszą najczęściej dzieci.
Dwa dni temu rozmawialiśmy w gronie zaprzyjaźnionym jak pomóc 17- latce,
która nagle :/ i niespodziewanie :/ urodziła chore dziecko.
Wkurzyć się można, bo pozostawiono ją samej sobie.
Taka rodzina...taki partner...
I od kogo ona miała nauczyć się jak żyć ??
Pozdrawiam serdecznie
Takie dziwne zjawisko zaobserwowałam - pary, żyjące ze sobą wiele lat w dobrym, przyjacielskim związku (ale bez papierów) rozpadały się krótko po tym, kiedy zdecydowały się na zalegalizować swój związek. Mówię tylko o swoim otoczeniu, nie próbowałam poczynić jakichś szerszych badań. Ot, tak - wydawało mi się to bardzo dziwne. Czyżby po ślubie zmieniały się ich oczekiwania w stosunku do partnera/partnerki?
OdpowiedzUsuńNie znaczy to wcale, że jestem przeciwko związkom uświęconym sakramentami (wszystko jedno - świeckimi czy religijnymi).
Najwięcej radości daje dawanie (nie branie).
Miłego dnia zyczę (bez deszczu) :))
Rzeczywiście ciekawe zjawisko...
UsuńCzyżby jednak woleli się bawić ?
Dziękuję :-)
A skąd wiedziałaś ,że słońca potrzebuję ?:-)
Trzeci dzień u nas zimno i pada ...
jak kocha to nie ma wątpliwości, czy to ten/ta. Przykro mi to pisać, ale to zazwyczaj mężczyźni migają się od legalizacji związku a kobieta nie chcąc nalegać, trwa choć wcale nie czuje się bezpieczna. Poza tym częściej jest narażana na wszelkiego rodzaju docinki ze strony rodziny i, uwaga, na podrywanie, bo przecież w zasadzie jest wolna.
OdpowiedzUsuńMasz rację niestety...
UsuńTak to jest niestety z tą wolnością , nie wiadomo dla kogo ona jest...
Zgadzam się, że poczucie bezpieczeństwa jest ważne i choć ślub nie gwarantuje że zostanie sie ze sobą na zawsze, to można czuć sie bezpieczniej, nawet w związku z uregulowaniami prawnymi. Ja gdyby nie ślub na pewno walnęłabym to wszystko w diabły dawno temu, bo byłoby to łatwe, a nie zrobiłam tego i nie żałuję. Warto było pracować nad związkiem!
UsuńTak... dobrze ,że wspomniałaś o tym...
UsuńNad każdym związkiem należy pracować.
Nie ma co generalizować. Są tacy, którzy przez ten ślub nie mogą wyzwolić się od patologii... stary przychodzi do domu pijany, ale jakoś trudniej się z nim rozstać, jak trzeba walczyć o swoje u prawnika, na którego nie ma pieniędzy:/
OdpowiedzUsuńDlatego przed zawarciem związku należy zadać sobie pytania.
UsuńPo co ten ślub ??
Zadawanie pytań przed... chroni przed płaczem po ślubie ...
Jak pięknie opisany obrazek!
OdpowiedzUsuńA co do małżeństwa: niezależnie od wszystkich innych funkcji, do jakiegoś stopnia chroni ono związek przed rozpadem w wyniku jakiejś głupiej, ale burzliwej kłótni, która w każdym związku może się zdarzyć.
Ależ to dzięki Twoim instrukcjom na blogu :-)
Usuńczytam uważnie, chociaż nie zawsze piszę,
bo przecież piszesz o różnych sprawach
i nie wszystkie dotyczą mnie :-)
Dziękuję za informacje :-)
Cenna uwaga o kłótniach...
Prosto i mądrze to napisałaś :) Większość ludzi chce się bawić, więc jak pojawiają się problemy, ulatniają się jak kamfora.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńNiestety w sprawie kamfory obie się zgadzamy...
***Życzę Ci dnia miłego, Kwiatów słońcem pachnących, Przyjaciół kochających, Radości i śmiechu bez końca. Dni pełnych pogody i słońca,..życzę super Weekendu*** Z SERCA POZDRAWIAM I BUZIACZKA ZOSTAWIAM.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńDobrze to ujęłaś ...........pozdrawiam w pochmurny piątek.
OdpowiedzUsuńTakie są moje przemyślenia ....
Usuńpozdrawiam też w pochmurny piątek :-)
Pięknie to napisałaś. Zgadzam się z Tobą.
OdpowiedzUsuńJa wyszłam za mąż jak miałam 20 lat po roku znajomości i bardzo się z tego cieszę! :D
A Oskar i Milenka niech sobie żyją na kocią łapę! MIAUUUUUUUU :P :P:P
pozdrawiam
:-)))
UsuńTak , na kocią łapę to niech koty żyją :-)))
Nie wiem czy zadeklarowana stara panna (jak mi sie ktos pyta o stan cywilny to odpowiadam 'happily single' - szczesliwie samotna), ma prawo wypowiadac sie o malzenstwie, ale mimo wszystko sie wypowiem.
OdpowiedzUsuńZnajoma mojej mamy probowala ja namawiac by ta znalazla mi meza, jak najszybciej, niewazne jakiego, byle byl. W koncu wkurzona na maksa objechalam kobitke od gory do dolu: Pani Halinko, maz Pania bil, zdradzal, wymuszal spelnianie obowiazku malzenskiego, musiala sie Pani z nim rozwiesc, alimentow nie placil, a teraz chce mnie Pani wrobic w podobna kabale.
Z drugiej strony znalam pania, ktora za maz wyszla po trzech miesiacach znajomosci i byla szczesliwa mezatka az do smierci meza.
Wiecej znam jednak zdecydowanie malzenstw nieszczesliwych.
Osobiscie jestem bardzo negatywnie nastawiona do instytucji malzenstwa, ale uwazam, ze jednak jest konieczna do stworzenia rodziny.
Nie da sie niczego budowac bez fundamentow, a w przypadku zwiazku i rodziny takim fundamentem, wrecz 'kamieniem wegielnym' jest wlasnie malzenstwo. I slub nie musi byc wystawny i bogaty - wystarczy umowic date w USC, zgarnac jakichs swiadkow, moze rodzicow i po wszystkim. Nie ma sie czego bac, jak sie chce to sie robi. A jak sie nie chce to lepiej nie zaczynac wcale.
Moze ukradne Ci temat i tez cos napisze na temat zwiazkow malzenskich tutaj, w UK. Ale musze miec wiecej czasu na zebranie materialow i podsumowanie tego co juz wiem.
O swoim życiu każdy decyduje sam.
UsuńWażne by konsekwencje nie ponosili inni,
najczęściej chodzi o pojawiające się "znikąd" dzieci...
Pisz, pisz poczytam chętnie...
Pieknie i madrze napisane:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńMożna by doprecyzować pytanie - po co jest slub kościelny? :)
OdpowiedzUsuńBo tu już nadmiernie często intencje są niższe - ot, na cywilnym nie wypada tak się odstawiać, nie taka feta.. ;)
To fakt ...Ludzie mają różne intencje...
UsuńSama sobie troszkę przeczysz w tym wpisie... Ślub jest deklaracją, ale w zasadzie niczego nie zmienia, bo tak samo łatwo go zerwać itd... ?
OdpowiedzUsuńDla mnie ślub, 17 lat temu, był wzięty: A) dla wygody, B) ze względu na syna, C) ze względu na rodziców, D) bo tak wypadało. Ślub wzięliśmy cywilny tylko. Jesteśmy razem 18 lat ponad. To nie jest kwestia ślubu...
Wiesz, skoro nie ma nawet deklaracji , to po co z tym kimś żyć ?
UsuńBo się tak wybrało?... Po co deklaracje? Po co świstki?...
UsuńAbigail, zgadzam się w 100 %.
UsuńWiesz Abigail,
Usuńwybierać sobie na partnera kogoś ,kto nawet świstka nie chce dać dla Ciebie ?
Trudno mi się wypowiedzieć na ten temat. Nie zaglądam innym do alkowy. Nie obrączka decyduje o dobrym związku, osobiście jednak jakoś lepiej się z nią czuję. Ale, to ja.... Cudne te Twoje kociaki:)))
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do własnego zdania,
Usuńale jakoś tak każdy woli mieć obrączkę niż nie mieć...
Kociaki dziękują :-)))
UsuńHmm, jestem tradycjonalistką, więc życie na tzw...
OdpowiedzUsuńnie wchodziło w rachubę.
Dla mnie, najważniejszą sprawą przed ślubem było ustalenie pewnych zasad,
które zawsze są przez nas przestrzegane.
Mój związek uważam za bardzo szczęśliwy i udany.
Tak się składa, że raczej rzadko nosimy obrączki...
Pozdrawiam
Też jestem tradycjonalistą,
Usuńbo tradycja chroni przed popełnianiem błędów.
"Pozwólmy ludziom być szczęśliwym w/g ich własnego uznania"/B.Prus.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój sposób myślenia.Podpisuję się pod tym co napisałaś,wycięłabym tylko słowo deklaracja,a zastąpiłabym słowem " Ślub z potrzeby serca lub z wewnętrznej potrzeby postawienia kropki nad i"-Ponieważ w obecnych czasach zanim dojdzie do ślubu,często ludzie w związku są po kilka,a nawet kilkanaście lat.Niekiedy mają już jakiś dorobek życia.
Zgadzam się z Prusem...
UsuńTo że ktoś żyje długo z kimś bez ślubu to jest ich sprawa,
jeżeli obydwoje tego chcą. Obydwoje podkreślam.
Uważam, że ze względów prawnych lepiej wziąć ślub, wtedy żyje się łatwiej. Z moim mężem żyjemy od 1969 roku jest nam razem dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Też tak uważam :-)
UsuńPozdrawiam
Mam dokładnie takie samo zdanie jak Ty!
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
Bardzo dziękuję za miłą wizytę, zapraszam jeszcze...
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Cieszę się bardzo :-)
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
A ja uważam, że nie ma jednego patentu na "dobre życie". I wcale nie uważam, że ślub spowoduje, że dzieci będą szczęśliwe. Znam wiele osób, które wychowały się w bardzo nieszczęśliwych rodzinach (gdzie rodzice brali ślub) i takie, które miały kochających rodziców, żyjących w wolnym związku lub osobno. Ważne jest by być dobrym człowiekiem i nikogo nie krzywdzić, a czy się ma ślub, czy nie, to kwestia indywidualnego wyboru każdego z nas. I zupełnie się nie zgadzam z tym, że ci, którzy żyją w wolnych związkach chcą się tylko bawić i nie chcą brać odpowiedzialności. I pisze to jako mężatka :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ... :-)
UsuńPiszesz to jako mężatka.... :-)
Tylko zwróć uwagę ,że ja piszę o deklaracji, a nie o ślubie.
Jeżeli ktoś nie deklaruje,że chce być z Tobą na zawsze
i nie chce tego potwierdzić w każdy możliwy sposób,
to jak psychologia mówi, jest coś nie tak...
Kiedy kochasz naprawdę , to jesteś zaborczy , zazdrosny
i chętny do zawłaszczania drugą osobą...
Chcesz mieć ją na własność i deklarujesz to w każdy możliwy sposób.
Miłość jest egoistyczna albo jej nie ma.
No to tu się nie zgodzimy :-) Można sobie składać nie wiem ile deklaracji, a życie i tak je zweryfikuje. Jak można komuś powiedzieć, że będzie się go kochało zawsze, skoro to od nas nie zależy? Nie da się zmusić siebie żeby zawsze czuć to samo. Czy ważne są słowa (deklaracje) czy czyny? My chcieliśmy wziąć ślub i go wzięliśmy, ale nie uważam, że jest to jedyna droga i jedyny patent na szczęście, czy tzw. "porządne życie". nie myślmy, że to co Nie jest tak, że to co ja uważam za dobre dla siebie jest jednocześnie receptą na szczęście dla całej ludzkości. Żyjmy po swojemu (nikogo nie krzywdząc) i dajmy żyć innym (tak jak sami tego chcą) :-) W przeciwnym razie cofnęlibyśmy się do systemu totalitarnego - który jednostkom narzucał jedyną słuszną drogę. Pozdrawiam Krysiu.
UsuńTak, ale deklaracja to czyn, słowo...
UsuńJa nie mówię o tym ,że to ma być na zawsze....
Tylko o fazie początkowej.
jeżeli na samym początku nie ma nawet deklaracji,
to po co ten związek zaczynać w ogóle ?
Tak i po złożeniu deklaracji różnie może być,
nic nie ma trwałego.
Obie mamy rację tylko mówimy o innym czasie.
Zanim wzięliście ślub była deklaracja ,że chcecie ,
oboje wiedzieliście na czym stoicie.
Ale to nie dało gwarancji ,że będzie ok przez całe życie.
Wolność nie oznacza brak praw i obowiązków ...
Pozdrawiam Aniu
Nie wydaje mi się, aby taka definicja miłości była zawsze (w każdym przypadku) prawdziwa... Kiedy brałam ślub z K. oboje obiecaliśmy sobie, że niezależnie od więzów jakie ślub nakłada pozostajemy wolni. Przypominamy o tym sobie. Zawsze staramy się pamiętać, że ludzie nie należą do innych ludzi. Że ani on nie należy do mnie, ani ja do niego... Że żadne z nas nie jest własnością drugiego. Na pewnym etapie, rzeczywiście miłość jest egoistyczna i zawłaszczająca, ale oby ten etap trwał jak najkrócej...
UsuńZgadzam się z Tobą...
UsuńMój wpis dotyczy samych początków związku,
a pojawił się po dyskusji w naszym prywatnym gronie,
gdy musieliśmy pomóc 17- letniej dziewczynie,
która urodziła dziecko.
Wszyscy ją zostawili na lodzie,
co mnie niesłychanie wkurzyło...
Potem przeczytałam wpis na blogu, poczytałam w necie
i tak napisałam jak powyżej...
Trudno budować związek , gdy na początku pada deklaracja
nie kocham , nie lubię , nie będę, nie planuję, nie wezmę ślubu...
Wy akurat jesteście dorosłymi , którzy są odpowiedzialni,
ale ja na co dzień mam do czynienia bardzo dużo z ludźmi
i czasami ręce mi opadają.
I porozmawiałyśmy sobie :-)
myślisz, że ślub gwarantuje to, ze jak się zostaje kaleką to ta druga osoba nie odchodzi ... znam niestety takie przypadki, ze ślub nie zatrzymał, a może i dobrze, bo to pewnie nie było na dobre i na złe ... Ja zastałam kaleką, mój maż jest trwa przy mnie i anie przez chwile nie dał mi do zrozumienia, ze jestem gorsza teraz niż przed i jestem pewna, ze było by tak samo jak byśmy tego ślubu nie mieli ... wszystko zależy od poszczególnego człowieka ... a my ślub braliśmy dlatego, ze ja chciałam mieć tak samo na nazwisko jak syn i mój facet ... ot i tak ;-)
OdpowiedzUsuńNie, ja tak nie myślę przeczytaj uważnie mój wpis...
UsuńJa piszę o deklaracji a nie o ślubie...
O deklaracji bycia z drugą osobą na dobre i na złe,
a ślub jest jednym z elementów tylko takiej deklaracji,
który niczego nie gwarantuje.
Tytuł Cię zmylił...
Właśnie po to bierze się ślub,żeby mieć to samo nazwisko.
Dlatego właśnie wzięliście ślub ,
bo Wam zależało i traktowaliście siebie nawzajem poważnie.
Gdyby nie było chęci na ślub oznaczałoby to
i brak chęci na wspólne życie.
Ja mam syna , który ma "złamany kręgosłup"
na szczęście ma nie przerwany rdzeń...
Jest żonaty po wypadku i ma 2 dzieci.
Współczesna technika powoduje,że wypadków jest coraz więcej
a więc i osób niepełnosprawnych jest więcej.
Temat trudny i na pewno na dłuższą dyskusję. Życie jednak pisze różne scenariusze...
OdpowiedzUsuń6 czerwca 1944 r. sprzymierzone siły aliantów rozpoczęły największą pod względem użytych sił i środków operację desantową w historii wojen. D-Day, czyli Dzień D (zgodnie z definicją Słownika Wojskowego Departamentu Obrony USA termin ten oznaczał nienazwany dzień, w którym rozpoczyna się lub ma się rozpocząć dana operacja).
6 czerwca 2005 r. samotnie stawiłem czoła przeważającej sile wroga podczas rozprawy rozwodowej. Nazwałem ten dzień, również D-Day - zgodnie z moją definicją oznacza Divorce-Day. Choć całą operację powinienem raczej nazwać Blitzkrieg (mimo wytoczonej ciężkiej artylerii ze strony niemilców i prób przekształcenia konfliktu w krwawą i długotrwałą jatkę trwała zaledwie siedem dni).
Oczywiście.
UsuńNie ma jednego szczęśliwego scenariusza .
A może i szkoda :-)
Byłam tu wcześniej, to jest pierwszy wpis, jaki u Ciebie przeczytałam, ale jeszcze nie miałam czasu skomentować. Nic dodać, nic ująć - ślub pokazuje, czy kochamy naprawdę.
OdpowiedzUsuńŚwietnie to ujęłaś :-)
Usuńświęte słowa. ;-)
OdpowiedzUsuńBez przesady :-)))
UsuńNie takie chyba święte.