Zawitała na moje grządki nagle i niespodziewanie tuż przed deszczami i zimnem.
Nie boję się żab i ropuch.
Boję się węży, żmij i zaskrońców, nawet ich nie odróżniam, chociaż nie zabijam.
Zostały po coś stworzone nie przeze mnie i niech żyją...
Była tak szara,że ciężko ją było odróżnić od podłoża.
Schowała się za doniczki, ale na razie jej nigdzie nie widzę.
Martwię się czy moje wolno biegające koty nie zrobią jej krzywdy.
ropuch to moj kocury się chyba boja...ale żaby mają gorzej:((
OdpowiedzUsuńDobrze się zamaskowała.
OdpowiedzUsuńMoże jej nie znajdą. :D
Mąż idąc kiedyś na działkę, znalazł nie tylko padalca, ale też ropuchy. Odsunął je z dróżki, aby nikt nie zrobił im krzywdy. Zdjęcie ropuszek umieściłam na blogu, zaś zdjęcie padalca szybko usunęłam do kosza. Tak jak Ty boję się wszystkiego, co się wije.
OdpowiedzUsuńTwoja ropuszka jest tak brudna, że chyba nie skusi kotów do zajęcia się nią.
Pozdrawiam.
Poprawka. Miało być: "Mąż kiedyś idąc na działkę..."
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie przyrodnicze zdjęcia. Ale się ta ropuszka dokładnie zakamuflowała.
OdpowiedzUsuńBardzo przystojna ta ropuszka,takiej szarej maści nie widziałam jeszcze. Mnie najbardziej przerażają kleszcze i szczury!
OdpowiedzUsuńJaki kamuflaż :) Fajna, takiej jeszcze nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńlubię żaby. Kiedys przytargałam ich calły słoik na moja działkę, ale uciekły :-( teraz przywiążę za nóżke do mostka :-)
OdpowiedzUsuńJak Ty ją wytropiłaś? Nieźle się kamufluje, skubana ;) Ostatnio też widziałam u siebie na ogródku podobną, tyle, że bardziej zielonkawą. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńBardzo pożyteczne są ropuszki w ogrodzie a kotki raczej nie łowią ich.Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńno proszę jak wtopiła sie w tło
OdpowiedzUsuńale się z otoczeniem zlewa. Prawie jak kameleon :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
urocze stworzonko:D obserwuję:)
OdpowiedzUsuńNie boję się żab i ropuch. W ubiegłym roku zagościłam w tunelu foliowym.
OdpowiedzUsuńTam miała miseczkę z wodą. Niestety, pewnego dnia stała się pożywką zaskrońca.
Serdecznie pozdrawiam:)
Nasz by łowił, żaby w oczku ogrodziliśmy to są bezpieczne tek długo dopóki nie zaczną skakać po działce.
OdpowiedzUsuńNasz kocurek to łobuziak jest łapie wszystko co się rusza. :)
Przed miesiącem także zrobiłam sesję zdjęciową pani ropusze, która niosła na grzbiecie samca. A może było odwrotnie...? Kto je tam wie ;)
OdpowiedzUsuńKochana, jak raz się kocór zarzyga na cacy po zetknięciu z ropuchą to będzie ją potem szerokim łukiem omijał.
OdpowiedzUsuńW okolicach naszego oczka wodnego są ich setki!
OdpowiedzUsuńpewnie jej nie widujesz, bo one raczej w nocy się uaktywniają, w ubiegłym roku i u nas jedna mieszkała, kotów raczej się nie bała, a one nie interesowały się nią, za to z szybkością błyskawicy zjadała wszystko co się poruszało, było w stanie zmieścić się do jej gęby i znalazło się w zasięgu jej języka, prawda piękne to one nie są, ale bardzo pożyteczne i podobno jak sobie upodobają jakieś miejsce i wybiorą na swój dom, to nie dadzą się łatwo przepędzić.
OdpowiedzUsuńPełzających stworzeń też nie darzę sympatią, ale mam nadzieje, że w nasze okolice przybędzie kiedyś jeż i wtedy nie będą nam straszne żadne pełzacze:)
Moja Bunia kiedyś do domu kolejny łup przyniosła - wielką ropuchę, którą pewnie któremuś sąsiadowi z oczka wodnego buchnęła. Ale to była inteligentna bestia. Udawała martwą i nie była atrakcyjną zabawką. Została przez nas wyniesiona w bezpieczne miejsce :)
OdpowiedzUsuńNie raz już takiego kumkająco-rechoczącego brzydala ratowałam przed pyszczkami moich futrzaków - ale ropuch dziękuje powiedział i rechocze
OdpowiedzUsuńmistrzyni kamuflażu ;)
OdpowiedzUsuńBle nie znoszę tych stworzeń. Straszną odrazę we mnie budzą.
OdpowiedzUsuń