Są z nami obecne na codzień chociaż je nie widzimy.
W mieście , na wsi...
Ponoć 1000 przypada na 1 człowieka...
Szczury... brrrr...
I takiego właśnie upolował Cesar FIV+ koło domu.
Jest jedynym kotem w Klubie Kota ,który potrafi walczyć ze szczurem i go zabić.
Widziałam to kiedyś na własne oczy.
Błyskawicznie, to jedyne określenie.
Trwało to 2 sekundy, nie zdążyłam nawet zareagować.
Tak mniej więcj 1 kot na 10 potrafi zabijać szczury.
Cesar FIV+
Duży ok. 7 kg kotek, bardzo spokojny, zrównoważony ...
Osoby wrażliwe nie zaglądać fuj....
Tutaj zdjęcie tego szczura fuj... brrrrr...
Duży , stary szczur...
Niebezpieczny dla kota , który nie wie jak walczyć...
Ciesz sie, Krysiu, ze nie mieszkasz w takim Nowym Jorku, gdzie populacja szczurow juz chyba przekroczyla liczebnoscia te ludzka. Tam sie dopiero dzieje!
OdpowiedzUsuńJakos zostalo mi oszczedzone widywac tutaj szczury, choc w Polsce byl z tym problem w naszym bloku i co rusz wykladane byly trutki i widywalo sie pozniej szczurze zwloki tu i owdzie.
Cezar jest bardzo dzielny i ciesz sie, ze go masz, w razie czego Was obroni. :)))
A szczury hodowlane mielismy kiedys w domu, to w gruncie rzeczy bardzo madre i naprawde fajne zwierzaczki, tylko zyja za krotko...
Kiedyś kolega dzieci miał szczura hodowlanego.
UsuńCałkiem sypmatyczne zwierzatko :-)
A tam gdzie mieszkałam spółdzielnia wytruła koty, truje też szczury...
UsuńStraszne, a szczury i myszy będą i będzie ich coraz więcej...
UsuńGryzonie też trują...
UsuńW około administracji mają powystawiane... pies kolegi widocznie zjadł i niestety nie dało się uratować...
Teraz na nowego bardziej uważa.
Ja zawiadomiłam fundacje opieki nad zwierzętami o praktykach spółdzielni... cóż wiecej zrobić mogę?
Na szczęście jakoś w moim życiu nie miałam z nimi do czynienia.
OdpowiedzUsuńJa też niewiele, gdyby nie Cesar to bym nie wiedziała co to szczury...
UsuńJak ja się cieszę, że Bunia stała się kotem niewychodzącym, bo wreszcie skończył się mój koszmar ze znoszonymi przez Nią szczurami. jedyna różnica między nią a Cesarem polega na tym, że Ona szczury przynosiła do domu żywe, mam z tym związanych kilka bardzo niefajnych wspomnień - w tym jedno jak po puszczeniu szczura ten odzyskał power i zaczął atakować Bunię i sceny krew w żyłach mrożące odbywały się w domu na schodach :( no i szczur wypuszczony przez Bunię pod łózko w naszej sypialni - masakra
OdpowiedzUsuńTo się nieźle działo...
UsuńSzczur jest bardzo niebezpieczny dla kota.
To widzę, że Bunia mnóstwo atrakcji Ci dostarczała :-)))
Horror za darmo i to własny prywatny :-)
podziwiam, ja bym najpewniej uciekła z domu w takich okolicznościach i czekała, aż ktoś się zajmie złapaniem szczura
UsuńChyba nie miała wyjścia ,
Usuńa poza tym to dzieje się bardzo szybko i nie wiadomo co robić i już jest po wszystkim.
Bunia pewnie też umiała świetnie łapać szczury...
Nie miała ;) W przypadku szczura atakującego Bunię na schodach po prostu pozamykaliśmy wszystkie drzwi a szczura przepłaszaliśmy bardzo delikatnie (aby nas nie zaatakował) miotłą na długim kiju aby uciekł na dwór, a w przypadku szczura pod łóżkiem W. zachował się jak hero i złapał dziada za ogona a ja w tym czasie otworzyłam okno i szczur wyleciał przez okno z 1 piętra. Jak nam udało się to zrobić do dziś nie wiem, ale adrenalina zadziałała bezbłędnie. Do dziś wspominam to jako koszmar. Potem wpuszczanie Buni do domu poprzedzone było zawsze zrobieniem szpary w drzwiach i świeceniem w koci pysk latarką aby się upewnić, że żadnych prezentów nam nie przyniosła, bo poza szczurami na pęczki przynosiła myszy i ptaki. Raz nawet przyniosła ropuchę buchniętą komuś z oczka wodnego ;) Do dziś się nie przyznaliśmy, że strata zwierzątka z oczka wodnego to robota naszego kota
UsuńTo łowny kotek z Buni :-)
UsuńA historie jak z horroru :-))))
I po co TV oglądać jak człowiek ma własną za darmo :-))
No no no podziwiam W. , prawdziwy macho ;-)
Nie złapałabym. Taka odważna nie jestem.
On "na zimno" też nie jest, ale w akcie totalnej desperacji i nadarzającej się okazji - szczur w zasięgu ręki, chwała Panu, że nie użarł go i nic się nikomu nie stało.
UsuńTaki trochę brrr niemiły temat poruszyłaś. Ale dobrze, że Twój Cesar osłodził mi widok :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTakie rzeczy też się dzieją w kocim życiu.
UsuńNie tylko na słodko :-)))
Pozdrawiam słonecznie :-)
miałam psa, bardzo dawno temu, który łamał kręgosłup szczura jednym kłapnięciem, od tamtej pory nie ma szczurów w okolicy
OdpowiedzUsuńPewnie miał we krwi zacięcie do łowów...
UsuńBardzo przydatny taki pies...
Bardzo dzielny jest Cesar.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńDzielny jak na kota, specjalista Pozdrawiam :-)
UsuńMiałam kiedyś szczura w hucie, nie wiem, jak wlazł. Goniłyśmy paskuda i w końcu nakryłyśmy jakimś koszykiem plastikowym. Ale on się rzucał na te kratki.......
OdpowiedzUsuńSzczuty walczą do końca...
UsuńAż tysiąc. Ojej. Nie wiedziałam...
OdpowiedzUsuńStraszne ilości, tylko ludzie o tym nie wiedzą...
UsuńGdzieś to w krajach myślących po latach walki ze szczurami (Skandynawia) przy pomocy trutek zwalczający koty głównie, poszli po rozum do głów i zaczęli stawiać na koty. Teraz jest tam tak że koty luzem łażą po ulicach raczej blisko domów swych a szczurów populacje gwałtownie się zmniejszyły. Nie wiem czy Przy granicy polsko niemieckiej największą sprzedajnością cieszą się koty. Niemcy kupują je, by tam wyłapali im szczury i myszy u nas trutki dalej w modzie, mądrość boża nie dotarła jeszcze tutaj. Nasz kotuś wcześniej Misiu czarny mądry bardzo gdy był w domu ani jedna mysz nie przelazła z piwnicy to znaczy, przelazła a i owszem ale dla niej było to niedobre przełażenie. :))
OdpowiedzUsuńTwój Cesar jest przepięknie ładny i mądry - zdaniem moim. :)).
Tak to jest, przyroda znalazła na wszystko rozwiązanie, tylko człowiek usiłuje być mądrzejszy niż ustawa przewiduje...
Usuńhaha to kociątko sobie niezły obiadek zrobiło:) Ten szczur taki już przemoknięty chyba kanałowy:P
OdpowiedzUsuńKoty na ogół nie jedzą szczurów.
UsuńMyszy tak...:-)
Moja kiciula jest postrachem wszelkich myszowatych. Od kiedy z nami jest nie ma myszy, kretów i nornic. Znosi nam te myszy codziennie, a sąsiedzi bardzo się cieszą, bo tez mają spokój. Ale żeby szczury? Dzielny Kotek!
OdpowiedzUsuńNie każdy kot złapie szczura, one są naprawdę bojowe i groźne dla niewprawionego kota...
UsuńPodobno u nas są szczury, ja tam żadnego nie widziałam. Myszy też nie widziałam dopóki Tiguś nie zaczął przynosić. Nawet żywe. Brrrr....
OdpowiedzUsuńSą wszędzie oj są...Tylko ich nie widzimy...
UsuńPamietam jednego szczura, byl ogromny... Nasze koty daly rade go zgladzic!!!
OdpowiedzUsuńJ.
Szczury bywają różne, ale są niebezpieczne dla kotów.
UsuńMądre koty były...
Szczury sa na porzadku dziennym w Nowym Yorku.
OdpowiedzUsuńGaniaja sobie po torach w metrz, na Manhattanie.
Kiedys, nocna pora naliczylam dziadow ze 30 ganiajacych wokol worow ze smieciami.
Cale szczescie, ze ich siedziby sa ponizej peronow, jakis metr albo wiecej.
Brawo do Cezara! Dac mu puszke!! albo inny smakolyk!
Brrr , czytałam kiedyś ,żę właśnie w NY jest ich dużo...
UsuńJa podejrzewam, że on z nim nie walczył, ale go męczył i się nim długo bawił.
OdpowiedzUsuńNie zabija od razu w 2 sekundy...
UsuńTrzeba bardziej doceniać nasze kotki, są takie pożyteczne, a w dodatku kochane. Moja kotka z kolei jest wielką tępicielką myszy w ogródku. Idzie jej to pierwszorzędnie, sama widziałam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam jeszcze do mnie www.megly.pl :)
Na myszy kot najlepszy :-)
UsuńNo proszę, gratuluję takiego odważnego, sprytnego i mądrego Cesara :) To dopiero jest KOT! :)
OdpowiedzUsuńSama jestem zdziwiona, bo to bardzo spokojny kotek...
UsuńBrawo Cezar! Śliczny kotek <3
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-)))
UsuńWielkie brawa dla Cezara!!!
OdpowiedzUsuńKotek piekny, a szczurek fakt fuj...
OdpowiedzUsuńJa mam 2 szczurki, a w zasadzie szczurcie!
Ale hodowlane :-)
UsuńSą śliczne :-)))
fajny ten Rudzielec, u mnie Kajtek (pies) jest doskonałym łowca myszy i szczurow, niezastapiony!
OdpowiedzUsuńNiektóre psy też mają takie talenty...
UsuńPotrafia łowić...
Takie prawo natury!
OdpowiedzUsuńNiestety... Tak właśnie jest...
UsuńMoi dziadkowie opowiadali kiedyś o szczurze, który rzucał się na człowieka... mnie na szczęście taki widok ominął...
OdpowiedzUsuńVenus pewnie nie wiedzialaby jak z takim walczyć ;-)))
Moi Rodzice też takie historie opowiadali,że tak było w latach 40-50 po wojnie brrr....
OdpowiedzUsuń