Oskar, który w obecnej chwili ma ok. 8 lat.
Przybył do mnie w 2009 roku z akcji na Forum miau
i likwidacji przytuliska w B.
Wolentariuszki wyciągnęły stamtąd ok. 80 kotów.
Okazało się ,że ma FIV+ , a jako jedna z nielicznych nie bałam się tej choroby.
Był już u mnie razem w stadzie Cesar FIV+ ,
więc zadeklarowałam się ,że go wezmę do siebie.
Oskar w tym przytulisku przebywał razem z matką na stole przez ok. 2 lat.
Jeżeli kot spadł ze stołu był zjadany przez krążące wokół psy...
Takie opowieści słyszałam...Tak zginęła jego matka.
Oskar przez krótki czas przebywał u mnie w klatce na obserwacji i leczeniu,
a następnie go wypuściłam na saloon,
czyli kuchnię z jadalnią .
Ludzie !!!!
Co się działo...
Oskar nie spał w ogóle, tylko wypuszczony na 30 m2 biegał ...
Biegał , biegał , biegł i biegał.............
I biegał
I biegał
I biegał
Nie spał w ogóle...
Po raz pierwszy w życiu dostał chyba tak dużą przestrzeń do dyspozycji...???
Pojechałam do weta,
dostawał leki uspakajające przez ok. miesiąc czasu
i zaczął wreszcie po troszeczkę spać...
Ciekawość i ruchliwość została mu do tej pory...
Może to być też efekt tego,że wirus FIV+ powoli niszczy mu system nerwowy...
Po lewej Oskar FIV+ po prawej Cesar FIV+
Miejska Wycieczka Rowerowa Dawidy
Zapraszam :-)
Musze wiecej przeczytac na temat tej choroby, bo nie bardzo wiem, o co chodzi z tym systemem nerwowym i lataniem z tym zwiazanym. A Cezar nie latal?
OdpowiedzUsuńBidulki oba :(
Krysiu... najważniejsze, że ma domek i na pewno nerwy spokojniejsze...
OdpowiedzUsuńśliczne rudaski
Każdy kot i inny zwierz zasługuje na swoją bezpieczną przestrzeń i kochające otoczenie. Dobrze, że Oskar taki znalazł.
OdpowiedzUsuńLudzie chyba ogólnie boją się adoptować chore zwierzaki, więc brawo za odwagę - oby takich ludzi jak Ty więcej było, dzięki Tobie Oskar i cała reszta ma cudowny dom :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe z Twojej strony że nie bałaś się choroby - nie wiem co bym zrobiła .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kociątko swoje przeżyło. Ja też mojego Gizmusia wziełam ze schroniska a odróchy jakie mu zostały to chowanie w kąty albo za szafe zabawek, ale co mnie zszokowało to chleb. Wykradał z chlebownika po kromeczce i tam sobie składował.. na cza gdyby chyba nie dostał jedzenia. Już mu troche przeszło, ale chleb w dalszym ciągu uwielbia.. a może to tylko wspomnienie..
OdpowiedzUsuńBiedne są takie kotki, ale każdy ma swoją historie tak jak ludzie i trzeba się nimi zająć :)
Pozdrowionka i mruszonka dla Oskara i Cezara.
biedne koty...
OdpowiedzUsuńWspaniały kot! Po przejściach, biedaczysko, więc tym bardziej wart wszystkiego, co najlepsze! Pozdrawiam Cię, Krysiu! :-)
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo wzruszająca historia.
OdpowiedzUsuńCiężko zaczął życie, ale teraz ma najkochańszy domek na świecie i najkochańszych dużych :)
OdpowiedzUsuńPrzystojniak i jaki dostojny przy tym. Kto by pomyślał,że to kocisko tyle przeszło!
OdpowiedzUsuńŚliczne rudzielce. Decyzja o wzięciu chorego zwierzęcia jest dodatkowo godne podziwu. Wielki szacun :)
OdpowiedzUsuńale teraz mu niczego nie brakuje. nic nie wiem o tej kociej chorobie, właściwie prawie nic. muszę poczytać.
OdpowiedzUsuńNie znam tej choroby, ale cieszę się, że Oskar mimo wszystko ma się dobrze.
OdpowiedzUsuńBuziak i pogłaski dla futrzaków:)
Więcej powinno być ludzi z takim dobrym serduchem. Kotek piękny, zasługuje na miłość i ciepły dom. A swoją drogą Oskar i Cesar są identyczni! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
My nic nie wiemy o przeszłości trzech naszych przygarniętych kociaków. I jak tak czytam, to myślę, sobie, że może to i lepiej. Wielki szacunek za pomoc choremu kociakowi. Przeszedł biedaczysko swoje, ale teraz ma chyba nienajgorzej. Pozdrowienia, a dla kociaków - głaski :-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię i bardzo szanuję za to, co robisz :)
OdpowiedzUsuńśliczne kotki <3
Krysiu!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita.
Twoje rudzielce są śliczne.
Pozdrawiam serdecznie:)
Boże to makabra, a myślałam, że mój drugi kot Gizmek miał ciężkie dzieciństwo, gdy go wzięłam z blokowej piwnicy. Jedyny wytrwał z trzy kotowego miotu. Niestety w naszym domu tylko 3 miesiące (jak wetka powiedziała daliśmy mu raj i też miał FIV+ białaczkę).
OdpowiedzUsuńZnamienne, że Twoje rudawe cuda tak się ułożyły w dwa bieguny.
Pozdrówki i pogłaskanki.
Krysiu chylę czoła przed Tobą. Nisko się kłaniam.
OdpowiedzUsuńKtoś mi kiedyś tłumaczył, że rude koty są bartdziej podatne na wszelkie choroby niż koty o innym umaszczeniu, a rude psy, o jasnej skórze, ponoc na alergie.
OdpowiedzUsuńKrysiu, to chyba nie było przytulisko, tam skąd Oskar przybył a raczej "wykończelisko" dla zwierzaków. Niestety ludzie często z dobrego serca robią zwierzakom krzywdę, bo przeceniają własne możliwości w zakresie pomagania zwierzakom. A te Twoje rudzielce wygladaja jak bracia.
Miłego, ;)
Oba koty wspaniałe, to musiało być na prawdę dziwne jak tak latał. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie znam się w ogóle na kotach i nie mam pojęcia na czym i czym objawia się ta choroba ;(
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne, dopóki są tacy ludzie jak Ty to ludzkość ma szanse na przetrwanie :-) a szczególnie te małe istoty
Gratuluję odwagi! :)
OdpowiedzUsuńKociaki są urocze, bo lubię rude :)