Tak jak pisałam już nieraz moje koty to staruszki.
Ostatnio przeżyłam wiele nerwów , bo serduszko mu wysiadło...
Na razie Czekoladowy jest ustabilizowany, ale ....
Czekoladowy Joe i Cesar odchodzą...powoli , ale widać to wyraźnie...
Nie dziwcie się ,że nie chce mi się pisać...
Czekoladowy Joe zdjecie archiwalne
Cesar zdjęcie archiwalne
Ten rok jest dla mnie wyjątkowo nieciekawy...
nie wiem co napisać... tak bardzo mi smutno... wiem co to znaczy.... nigdy tego nie zapomnę...
OdpowiedzUsuńKrysiu przykro mi bardzo... :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Krysiu!!:(((
OdpowiedzUsuńJak bardzo bolesne by to bylo, to niestety normalna kolej rzeczy... Wszyscy kiedys odejdziemy.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie, Krysiula, sil Ci zycze ♥
szkoda zwierzątek ale cóż, na nas wszystkich czeka starość i czyha śmierć, która prędzej czy później nas dopadnie, trzeba się cieszyć chwilami, które jeszcze nam pozostały
OdpowiedzUsuńDużo ciepłych głasków dla koteczków a Tobie Krysiu miłego dnia.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi słów co mogłabym napisać, bo przecież nie ma takich na pocieszenie, mogę tylko napisać - trzymaj się Krysiu:)
OdpowiedzUsuńmają u Ciebie dobre życie, najlepszą opiekę i dużo miłości,
OdpowiedzUsuńodchodzenie zawsze jest trudne, bardzo mi przykro
To jest przykre ale co możemy zrobić:(takie życie.
OdpowiedzUsuńKochana Krysiu, wiem, że żadne słowa nie są w stanie Cię w tym momencie pocieszyć...ale niech nasza obecność tutaj, blisko Ciebie i Twojego serca będzie takim duchowym wzmocnieniem.
OdpowiedzUsuńPrzyszła mi teraz pewna myśl, przeczytana dawno temu gdzieś w książce i została u mnie na dłużej: Wszystko się kiedyś kończy - jemy obiad który nam bardzo smakuje, ale jednak gdy się kończy mówimy "jaki to był pyszny obiad"...
Gdyby tak potrafić tą prostą zasadę przyczepić także do innych sytuacji, nawet do odejścia bliskich nam istot. Wiesz, niedawno tez myślałam że moja Mili już odchodzi...nie jadła przez kilka dni, nawet pić nie chciała...czymś się zatruła chyba. Potem nie było jej dwa dni, nie mam pojęcia gdzie sie podziewała...i już powoli się godziłam z jej odejściem, pomyślałam, że no skoro tak wybrała to ja nic tu nie poradzę...pozwoliłam by uczucia przepłynęły przeze mnie, uziemiłam je...i nagle kotka się pojawiła, powolutku zaczęła jeść, a wczoraj przypomniała w końcu o swoich manierach (typu: chcę tu, otwórz, chodź idziemy...itp powiązane z jej mocnymi miauknięciami, charakterystycznymi dla tego typu "dialogu")
Czasami zdarzają się niespodzianki, czasami doświadczenia okazują się niezbyt lekkie, ale czy jedno czy drugie - to nieuniknione doświadczanie życia, tego tutaj na planecie Ziemia... a skoro się tutaj pojawiliśmy, widocznie wybraliśmy tego typu scenariusze do przepracowania.
Krysiu jestem przy Tobie:*
<3
Wiem jak trudne jest odchodzenie przyjaciół wiem. Ale co nam przyjdzie z bólu i trzymania na silę? Jeśli nacieszyli się już kocim ciałem i chcą zmienić "instrument przekazu-wyrażania siebie" na inny? My się boimy i swojej śmierci i bliskich naszemu sercu a to - podobno!! tylko przejście.
OdpowiedzUsuńKrysiu, czasem takie ustawienie umysłu pomaga, wiem że na chwilę, bo smutek zalewa umysł ale może warto spojrzeć inaczej? Przyznaję że nie umiałam gdy odszedł nasz 16 letni wilczur, ale..
Ściskam cię mocno!
OdpowiedzUsuńPrzytulam.
OdpowiedzUsuńNa niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Trzymaj się.
smutne to...
OdpowiedzUsuńKrysiu, wiem jak to jest, gdy nic nie można zrobić, tylko patrzeć i pomóc przejść wspólnie tę drogę ostatnią. Tak pożegnałam w maju moją sunię, też chorą na niewydolność krążenia. Ale popatrz Krysiu na to z ich strony. Jakby było im źle, gdybyśmy to my odchodzili pierwsi...
OdpowiedzUsuńCałuję i tule mocno.
Krysiu ślę dużo ciepłych fluidów!!!
OdpowiedzUsuńHumora
Krysiu, nie wiem na ile pomogą moje słowa, ale tydzień temu tuliłam swoją przyjaciółkę, której odeszło dwa kotki - roczna mamusia /siostra mojej Bezy/ z dwumiesięczną córeczką. Najgorzej boli to, że ona pomagając 40-tu kotom przepłaciła życiem swoich, bo ktoś czegoś nie dopatrzył, o czymś nie powiedział, coś zataił. Odeszła moja Kizia-Mizia, zaraz po niej odeszła Twoja Misia...
OdpowiedzUsuńBoli, ja to wiem. Trzymaj się Krysiu. Pozdrawiam Ania
Trzymam kciuki, żeby to odchodzenie było dla nich bezbolesne i żebyś Ty zdążyła się do tego przygotować i jak najlepiej im pomóc! Powodzenia!
OdpowiedzUsuń:((( strasznie to trudne, jak zwierzaki zaczynają odchodzić... :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Krysiu!
Jestem z Tobą i mocno przytulam.
OdpowiedzUsuńTo jest takie okropne kiedy one się starzeją... Ale mam nadzieję że spotkamy się z nimi w lepszym świecie, gdzie nie ma już chorób :). Ja miałam tak że w marcu kot, w lipcu pies i potem w zimie królik. Naprawdę to ciężkie chwile... Trzymaj się !
OdpowiedzUsuńKrysiu, dałaś tym wszystkim swoim kotom wszystko co najlepsze - swe uczucia i wielką troskę o nie. Niestety życie naszych domowych pieszczochów jest krótkie w porównaniu do naszego życia i zawsze musimy sobie z tego zdawać sprawę.My umiemy sobie poradzić po odejściu psa czy kota, jest znacznie gorzej gdy to nasze zwierzątko nas przeżywa. Niech Twój smutek łagodzi to, co napisałam - świadomość tego, że dałaś im wszystko co najlepsze.
OdpowiedzUsuńPrzytulam;)
Bardzo tulę i ciepło myślę. Nie wiem co więcej napisać. Boję się tego czasu.
OdpowiedzUsuńKrysiu tak mi przykro, nie wiem jak Cię pocieszyć. Trzymaj się kochana.
OdpowiedzUsuńMój ulubiony Czekoladowy :( Wiem co czujesz, niestety nie możemy zatrzymać czasu, u mnie parę lat temu odeszły w przeciągu miesiąca dwie przyjaciółki, sunia Zuzia i kotka Pchełka, zawsze razem, razem też odeszły....ale dla całej rodziny to była podwójnie bolesna strata.... Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńNie dziw, ze nie masz ochoty pisać, najsmutniej gdy odchodza przyjaciele...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro :(
OdpowiedzUsuńSił dużo...Uściski....!
OdpowiedzUsuńPrzykro... :(((
OdpowiedzUsuńBiedne kotki odejdą sobie do kociego raju, ale z góry będą patrzeć na swoje wizerunki na Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Hm.... pozostawię bez komentarza, Sił życzę!
OdpowiedzUsuńSmutno. Choć koty potrafią bardzo długo żyć. A ile lat ma Czekoladowy?
OdpowiedzUsuńMopciowi rusza się ząbek, też mi się psinka starzeje:(
Bardzo przykre... ale te ostatnie lata życia spędzą w kochającym domu, z kochającą Pańcią! Taka jest niestety kolej życia... nas też to czeka :( Życzę, aby to odchodzenie trwało jak najdłużej :*
OdpowiedzUsuńWspółczuję z całego serca ! Dwa miesiące temu zmarła moja 15 letnia suńka....wiem jakie to trudne do przeżycia...
OdpowiedzUsuńWcale mnie nie dziwi, i współczuję tak Tobie jak i kociambrom. Masz rację to się czuje i nie chce się człowiek z tym pogodzić.
OdpowiedzUsuńMój Misiek powiedział mi we śnie, że już czas. Wiedziałam jaką mam podjąć decyzję, by nie cierpiał tak bardzo. Chyba też chciał mnie przygotować. Zwierzęta czasami wiedzą więcej niż człowiek i dają nam znaki.
Trzymajcie się. Pogłaskanki.
Baaardzo smutno.... Sama przeżyłam odejście mojego pieska i wiem, że ciężko się z tym pogodzić. To w końcu nasi przyjaciele, wierni towarzysze, zawsze ich odejście będzie trudnym przeżyciem. W tych trudnych chwilach przytulam i pocieszam!
OdpowiedzUsuń