Dziękujemy wszystkim za wczorajsze komentarze i dobre rady.
Wszystkie czytamy i analizujemy co zastosować.
Misia nie je dlatego, bo źle się czuje.
Rana boli chociaż dostaje leki przeciwbólowe.
Poza tym ten wstrętny dentispet co to się przykleja do rany
i koniecznie trzeba go wypluć.
Poza tym jest zawsze z rana wymęczona i wieczorem podawniem leków ,
więc na widok Pana Doktora zwiewa na przygiętych łapkach.
Mnie też chwilami ma dość, bo ją męczę, podaję jakieś głupie tabletki,
wlewam w oczko głupie krople, zastrzyki,
strzykawką karmię uuuu....
Ma mnie dość chwilami....
O ile psy raczej rzadko karmi się na siłę,
to koty muszą być karmione, bo wątroba im wysiądzie.
U chorych kotów nie stosuje się głodówek.
Śniadanie
125 rodzajów potraw pod pyszczek.
Nie je.
Co było robić.
Strzykawka 20 ml.
Mieszanka dla chorego kotka: conve + mokre.
Kotek na kolanka.
I do pyszczka.
Owszem warczała,ale że to nie pierwszy kotek ,
którego karmię ze strzykawki, więc poszło gładko.
Obiad.
Nie je.
Strzykawka.
Do strzykawki żółtko.
I do pyszczka.
Kolacja
CDN jutro...
Krysiu, trzeba robic wszystko, starac sie, poki sil wystarcza, poki jest nadzieja na chocby najmniejsza poprawe. Biedne te nasze zwierzaczki... ♥
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę, uparłam się,że ją z tego wyciągnę...
UsuńŻal ogromny, gdy nie widać poprawy a zwierzę cierpi...
OdpowiedzUsuńMęczymy się obie, ale ciągle walczę...
UsuńCoś ten rok kiepsko się zaczyna dla naszych zwierzaczków,albo chorują albo sobie w świat uciekają.
OdpowiedzUsuńPoprawy zdrowia życzymy:)
Dziękuję...my...
Usuń
OdpowiedzUsuń♥
:-)
UsuńNiech tam sobie trochę powarczy oby tylko cos zjadła.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę...
UsuńOgromnej siły życzę Ci Krysiaczku...:*
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo...
UsuńJestem i mocno maleńką wspieram i Ciebie z tymi strzykawkami i żółtkiem i czym się da.
OdpowiedzUsuń♥
Dziękuję Ci bardzo ...
UsuńKochana....a kiedy ostatnio kotka była chociaz chwile na zewnątrz...by się uziemić? Zasłyszałam gdzieś, że dla kotów (zresztą nie tylko dla nich;) ważne jest uziemianie (chodzenie "boso":) po ziemi, trawie..) Zauważyłam to nawet na swoich podopiecznych, gdy pomagały zwalczyć ból głowy u człowieka - poleżały, potem zeszły padając wręcz na podłogę i to powtózyły kilka razy, po czym chciały wyjść na podwórko - podejrzewam by wypuścić nagromadzone ładunki.
OdpowiedzUsuńA może Misia po prostu potrzebuje pobyć bliżej natury..?
Takie pomysły do mnie przyszły i postanowiłam Ci o nich napisać.
Pozdrawiam Ciebie i Misie:)
ps ..a słyszałaś o możliwości nauczenia się jak rozmawiać ze zwierzętami? Kiedyś widziałam taki wykład, nie wiem czy ta Pani przyjeżdża do Polski uczyć tego, ale wiem, że to jest możliwe - popatrz, jak wówczas byłoby łatwiej się skomunikować z naszymi Przyjaciółmi:) ..a Pani nazywa się Anna Breytenbach.
czy to możliwe, że mój kot właśnie z tego powodu kładzie się na podłogę? Leży na mnie jakiś czas (nie należę do najzdrowszych ludzi) a potem zrywa się i kładzie na podłogę
Usuńdotychczas myślałam, że jest mu po prostu za ciepło
Jutro spróbuję ją uziemić, chociaż ona w cieplarnianych warunkach siedzi,,,
UsuńDam znać jak to wyjdzie...
Mogę tylko trzymać kciuki i życzyć Ci powodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kciuki...
UsuńWiesz co, jeszcze mi jedna rzecz przyszła do głowy. Zauważyłam, że Panna Miau, kiedy dostaje saszetki, to najchętniej zjada galaretkę. Może byś spróbowała zrobić Misi zimne nóżki bez żadnych przypraw, żelatyny etc., żeby miała tylko galaretkę? Tą galaretkę można by rozgnieść na malutkie kawałeczki i w ten sposób łatwo by się zmieściła do pyszczka, nie urażała i mogłaby ją Misia połykać bez gryzienia.
OdpowiedzUsuńBuziaki i pogłaski!
Ona też od czasu do czasu je galaretkę, wyciągam jej z puszek...
UsuńProblem ,że ona raz je raz nie je te galaretki.
Jak zje raz to przerwa przez kilka dni...
Biedna kicia!
OdpowiedzUsuńZgadzam się...
Usuń:( Biedna kotunia. Nadal trzymam kciuki, za Was obie :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy za kciuki, przydadzą się na pewno...
Usuńoj biedulka...
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz oporu przed reiki to przyślij mi proszę na email araksol23@onet.pl adres imię i jeśli sie da zdjęcie pyszczka to prześlę jej energię oczywiście gratis... :)
UsuńNie mam oporów...
UsuńDziękuję Ci bardzo. Będziemy obie wdzięczne...
Zrobię zdjęcie wieczorem przy karmieniu i wyślę...
tak bardzo wam obu współczuję. tak długo to trwa....
OdpowiedzUsuńTego długo najbardziej się obawiam...
UsuńAle się namęczy, bidulka! Podziwiam Twoją walkę o nią. Bardzo trzymam kciuki za Was, dziewczyny!
OdpowiedzUsuńJa jestem uparta jak osioł, rzadko odpuszczam, dopóki jest nadzieja
Usuńi wet pomaga to będę o nią walczyć...
Dziękuję za kciuki ...
Krysiu, szacunek dla Ciebie! Tak się starasz, wymyślasz potrawy, masz cierpliwość i pokłady miłości... Wiem, że wiele z nas starałoby się podobnie, ale stojąc w obliczu Twoich wysiłków w walce o Misi zdrowie (i życie!) po prostu ogarnia mnie podziw i wielki szacunek.
OdpowiedzUsuńA już ta umiejętność karmienia strzykawką po prostu powala mnie na kolana ;-)) Ja mam problem ze "zwykłym" podaniem tabletki...;)
Uściski dla Was!
Leczenie kota to dla mnie nie problem.
UsuńTylko sondy żołądkowej nie potrafię...
Gdyby to jeszcze się leczyło...
Walczcie dalej i wierzę, że walkę wygracie !
OdpowiedzUsuńFaktycznie, tyle czasu to trwa, a poprawy brak ;(
OdpowiedzUsuńKochana duchowo wspieram co dzien! Zycze sily i wytrwalosci na dalszy czas dla Ciebie i Misi!
Dziękujemy...
UsuńStrasznie długo to trwa, ale skoro trwa...To znaczy, że będzie dobrze! Tak czuję. Całuję Misię i Ciebie, trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję...
UsuńKrysiu, trzymam kciuki mocno!
OdpowiedzUsuńDziękuję...
Usuń