POLITYKA PRYWATNOŚCI

20/04/15

Psychoterapia w praktyce



Nie dość ,że Misia nie żyje to i od jakiegoś czasu przyłączyły się inne problemy.
Jak to w  życiu bywa...
Zawsze coś się dzieje.

Łykanie leków nie pomogło,
bo rozwiązanie i tak nie zależy ode mnie,
a sprawa typu życie albo śmierć .
Tym razem o chorobę nie chodzi.
Co było w mojej mocy to zrobiłam,
logika nie pomagała,
pocieszanie ,że wszystko będzie dobrze też nie pomogło...
Co tu zrobić ?

Wiosna jest, jest, ogródek stoi i czeka...
Jak się wzięłam za kopanie tych 6 grządek tak na oko,
a pierwszy raz ziemia kopana,
to we dwójkę skopaliśmy w godzinę,
bo A. się przyłączył nic się nie odzywając tak na wszelki wypadek,
bo gołym okiem było widać ,że muszę, muszę coś przeorać....






O dziwo pomogło i zrobiło mi się spokojniej i lepiej,
co prawda w nocy mięśnie zesztywniały, no bo kto robi takie zrywy bez rozgrzewki,
ale pomogło na nerwy i psychikę.
Polecam ostry wysiłek fizyczny na nerwy i kłopoty...




Z ostatniej chwili:

Bardzo ciekawy wpis
http://elkiblog.pl/index.php/morion-potezny-czasem-bardzo-czarny-a-czasem-tylko-dymny-moja-teoria-osobista/

Nie mogłam tylko zamieścić komentarza nie wiem dlaczego ??




35 komentarzy:

  1. kontakt z ziemią jest bardzo pomocny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Swego czasu na rozładowanie miałam jeden sposób - szalony galop i skoki przez przeszkody. Świetnie mi to robiło, a i moje konisko się raz za czasu bardziej poruszało.
    Obecnie oddaję się w wir gruntownego sprzątania...

    Zostawiłam Ci meila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawy artykuł ten który podlinkowałaś!!!

      Usuń
    2. Posłałam jeszcze raz. Jak coś może spam sprawdz. Może on go zjadł :)

      Usuń
  3. Ja dzisiaj kopalam 4 godziny, po czym padlam bez ruchu na lozko i lezalam 2 godziny. A niby taka silna jestem. Sliczne grzadeczki Wam wyszly.

    OdpowiedzUsuń
  4. To stara prawda, ze na klopoty duchowe trzeba sie sponiewierac fizycznie. Ja chyba tylko dzieki temu jakos przezylam swoje problemy, bo zmeczona nie mialam sily za duzo rozmyslac.
    Krysiu, wiesz na pewno, ze jestesmy wszyscy z Toba. Trzymaj sie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami właśnie praca pomaga na problemy. Zajęcie umysłu czymś zupełnie innym. Bardzo Ci współczuję. Miło było tu wchodzić i zawsze bił z wpisów tutaj taki promyczek słońca, dobroci. Jestem z Tobą całym sercem i mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Czas goi rany. Pozdrawiam serdecznie i przesyłam wsparcie- może takie wirtualne, ale szczere i prawdziwe. Madzia.

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, coś w tym jest, że jak boli dusza to mięśnie powinny jeszcze bardziej żeby dusza odetchnęła. Trzymaj się i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. czy u Ciebie koty natychmiast rozkładają się na świeżo skopane grządki? u nas nie tylko Kiciul ale i sąsiedzka Megi leżeli z wyraźnym zadowoleniem na świeżo posianej rzodkiewce i były oburzone, gdy przyszłam z konewką
    trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry sposób.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. mi takie kopanie ogródka ale i inna praca fizyczna zawsze pomagała na złe samopoczucie, też miałem zakwasy i ciężko było się później poruszać ale samopoczucie się poprawiało, w tym roku i ja jestem już po kopaniu ogródka

    OdpowiedzUsuń
  10. Od lat wiadomo, że wszelka działalność "ręczna" jest najlepszym lekarstwem na wszelkie zmartwienia i smutki.Ciągle to praktykuję.Krysiu - nawet najdłuższa żmija mija.
    Miłego,:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję działania!!!:) Widać to konieczna konieczność była, i bardzo dobrze, że tak pomogło:) Ciesze się, że Ci choć troszku lepiej:) Ja też gdy wezmę się za fizyczną pracę to mi lżej na duchu:) Serdecznie Cię Krysiu tulę:***

    OdpowiedzUsuń
  12. Znalazłam Twój komentarz w spamie nie wiem czemu, to już drugi raz coś takiego się zdarza muszę sprawdzać i spam w takim razie.
    Krysiu fajne grządki na pewno dadzą dużo radości.
    Ciepło i mocno ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, że pomogło mi też pomaga wysiłek na zły nastrój, szczególnie jeśli polega on na kontakcie z ziemią, albo na spacerach ze zwierzętami - one też łagodzą obyczaje, ale Ty na pewno Wiesz o tym najlepiej! Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  14. Bede banalna - czas...
    On jest swietnym lekarzem i pomocnikiem.
    Tez jestem z gatunku dzialajacych.
    Polecam kwiaty na rabatce - ciesza moje oko najbardziej :)
    Dbaj o siebie:)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  15. Ładnie Wam wyszło...Zapraszam do siebie, parę arów czeka...;o)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na bolączki szczególnie ta duchowe ruch jak najbardziej. Ja swego czasu włóczyłam się z psem kilometrami nad Odrą, czasem płakałam.oczywiście płaczu nie polecam. Wysyłam promyk do serduszka Gosia z Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
  17. Ruch jest świetny na wiele bolączek.. ja ostatnio dużo "przetrawiam" przy maszynie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. zawsze warto się na czymś "wyładować" :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja też polecam włóczenie się z psem- akurat nad Wisłą i mnie dobrze robi oglądanie wyścigów kolarskich i szydełkowanie/ robienie na drutach/ rysowanie... :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zdecydowanie na nerwy najlepszy potężny wysiłek fizyczny :) Mam nadzieję, że wszytko się ułoży Krysiu, niestety tak to jakoś jest, że jak zaczyna się dziać źle, to często na kilku frontach :(
    Trzymaj się cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  21. Także obstaję za wysiłkiem, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ogród, to terapia na wszystko! Nie tylko koi nerwy, człowiek staje się szczęśliwym! Wiem co poczułaś:) Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam odstresowywać się na łonie natury, w swoim ogrodzie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Robię to samo co Ty ,Krysiu w ciężkich chwilach. Idę na działkę i albo pracuję do upocenia albo po prostu gapię sie na zieleń.takie obcowanie z naturą to najlepsza terapia .Pozdrawiam najcieplej!

    OdpowiedzUsuń
  25. To samo robiłam po stracie Tufika. To działa .Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ostry wysiłek fizyczny wspaniale działa na psychikę, stosuję ten lek od lat. Pozdrawiam Krysiu.

    OdpowiedzUsuń
  27. Praca w ogrodzie pomaga zapomnieć o zmartwieniach.Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  28. Wpis zalinkowany tutaj we wpisie rzeczywiście bardzo interesujacy, dzięki za podrzucenie tego.

    A co do sameg wpisu - hm, cóż można powiedzieć? Też miałam w życiu taki trudny czas, kiedy to niby tabletki miały mi pomagać. No niestety, mogły jedynie wpłynać nieznacznie na moje zachowanie, na mój nastrój. Ale to nie zmienia faktu, że mój problem pozostaje, nie rozwiąże się sam.

    OdpowiedzUsuń
  29. O rany:((( Trzymaj się jakoś:( Wysiłek pomaga rzeczywiście, bo spalasz kortyzol.

    OdpowiedzUsuń
  30. Mnie z takiej złości ratuje pływanie, i to takie pływanie do upadłego, w tę i z powrotem.
    Ale odkryłam to dopiero w zeszłym roku, szkoda że tak późno.
    I jeszcze uciekanie do przyrody mnie relaksuje, do lasu, nad jezioro...byle ptaszki ćwierkały i było zielono.

    OdpowiedzUsuń
  31. Na wszelkie złości i smutki najlepsza jest rozmowa. Najlepiej z kimś bliskim lub ze specjalistą. Nic nam nie zastąpi szczerej rozmowy twarzą w twarz z drugim człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń